Pokazywanie postów oznaczonych etykietą potrzeby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą potrzeby. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 stycznia 2025

jednak być musi

powiedziałam żeby się do mnie nie zbliżał. no może nie tak dosłownie, innych słów użyłam raczej, ale jednak. nigdy nikomu niczego nie obiecałam, przynajmniej nie bezpośrednio, nie wprost, chociaż moje zachowania sugerować mogą "coś tam". ojej! (albo) oj tam, sobie sugerować mogę cokolwiek chcę, trudno. trzeba słuchać co kto mówi, ze zrozumieniem słuchać, czytać, patrzeć i dostrzegać cały obraz, historię. ludzie nie zmieniają się z chwili na chwilę, nie zmieniają się dla kogoś, ze względu na, czy pod wpływem uczuć jakichś wielkich, jakich nigdy wcześniej nie przeżyli, nie doświadczyli, nie poznali. nie no, właśnie nie – przecież w tym nic nowego, wszystkie uczucia i emocje są mi w pełni znane, albo na tyle znane na ile mogły poznane być. chodzi mi o to, że nic nikogo w dorosłym życiu nie zaskoczy już, niewiele się może zmienić w człowieku w pełni już ukształtowanym, dlatego właśnie wspomniałam o historii, na którą dobrze by było zwracać uwagę (ja zwracam zawsze, to się dzieje tak po prostu, dzieje się samo; bardzo dobrze czytam ludzi, nie muszę jakoś wysilać się), to coś w rodzaju: poznaj przeszłość jednostki a i przyszłość przewidzieć możesz. znałam wielu "fajnych" ludzi i byli w moim życiu ludzie dla mnie w jakimś stopniu "ważni" i w jakimś sensie "bliscy" i mogłabym przecież już dawno (...) gdybym sobą nie była (no właśnie, w tym sens).

tak na marginesie: znajoma, można powiedzieć że koleżanka wirtualna, osoba, którą znam od lat i którą lubię, zdiagnozowała mi ostatnio os. h. tzn. sobie też zdiagnozowała, tzn. jej zdiagnozowali inni, a ona mnie ;D i jak tak sobie o tym pisałyśmy, to w sumie się zgodziłam z większością i pod wszystkim (prawie) się podpisałam. sporo jest zbieżności z n, tylko że ja wiem co mną (głównie) kieruje. zresztą... jestem niepowtarzalną mieszanką cech, skłonności, zachowań, jak każdy, nikt nie jest tylko diagnozą. też mi odkrycie. tak sobie tylko piszę.


potrzebuję 

(sporo) 

czasu 

by wrócić 

do "SIEBIE"


poniedziałek, 30 grudnia 2024

cele, marzenia, pragnienia

jedno z moich marzeń męczy mnie, jedno z moich pragnień, chyba niezbyt zdrowych. nie chodzi o to, że realizacja wspomnianego pragnienia sama w sobie byłaby niezdrowa, ale o to, że nie za bardzo mam wpływ na to czy uda mi się je zrealizować, to źle. niezbyt dobrze, tym bardziej, że uczyniłam je jednym z głównych, a właściwie głównym, chyba nie ma niczego nad, niczego ponad tym. chociaż nie, to nie do końca tak, są rzeczy ważniejsze na pewno, tylko że wymyśliłam sobie ich realizację poprzez tamto jedno właśnie, tak jakby było to jedynym możliwym środkiem do osiągnięcia celów innych, pozostałych. to też niezbyt dobrze. nie no, właściwie nie – jest coś jeszcze, coś ponad wszystkim innym, ponad tym wspomnianym też (jednak źle napisałam) i to już zależne jest tylko i wyłącznie ode mnie, całe szczęście, tylko że możliwe, że ten drugi cel, ten od którego zaczęłam tu (mimo wszystko jest drugi w osobistej hierarchii ważności, to dobrze że ważniejsze jest to, co ważniejsze być powinno), ten na którego realizację wpływu nie mam w 100%, wpływa na moją motywację do osiągania celów innych, nawet tych wyższych, ważniejszych. to tak jakbym postrzegała to w ten sposób, że skoro i tak jeszcze nie mam tego co uczyniłoby mnie szczęśliwą, to po co dążyć do czegokolwiek innego, tak czy siak nie poczuję się przecież spełniona, pozostanie to na co wpływu nie mam, nie ma więc sensu spieszyć się z czymkolwiek innym, to inne łatwiej by przyszło gdyby (...), etc. tak nie powinno być bo mogę się nie doczekać przecież, mogę zaszkodzić sobie z czasem bardziej, to oczywiste zresztą że szkodzę sobie coraz bardziej, no i nie bardzo wiem co zrobić, jak się pozbyć tego celu, tego pragnienia które niezbyt służy mi, albo jak je odłożyć na bok, albo zmniejszyć jego wartość, bo nawet nie to by się go wyzbyć zupełnie, ale uczynić marzeniem pobocznym, dodatkiem jakimś, by niezaspokojenie tego pragnienia nie demotywowało mnie ogólnie, nie rozstrajało mnie. nie chcę się zabić z powodu czegoś tak (...) jesu, ja w ogóle nie chcę się zabijać. chcę żyć. chcę żyć. CHCĘ ŻYĆ. Martuś, odpuść sobie to na co wpływu nie masz, jasne że fajnie będzie jak się stanie, ale się stać nie musi. dobrze by było zmienić myślenie, nastawienie do tego celu konkretnie – że "fajnie by było, ale jak nie to też spoko" jw. sama nie wiem już. no tak, raczej tak, w ten sposób myśleć powinnam.

piątek, 27 grudnia 2024

po.wiem

...a miałam zacząć od tego, że chyba chodzi o to, że się po prostu nadają, tak mi się przynajmniej wydaje, ale nie bardzo potrafię to rozwinąć w tej chwili. może kiedyś, innym razem, zobaczymy. zresztą może to nawet i lepiej że nie potrafię, nie wiem czy chcę, lub na ile chcę. właściwie to chciałam powiedzieć, że wiem, że robię źle, tzn. źle to jest dla innych, niektórych, tych się nadających, wybranych, bo jednocześnie robię dobrze dla siebie, robię sobie dobrze, heh, moje dobro jest dla mnie ważniejsze niż wasze, to oczywiste przecież. 

wydaje mi się czasami, że są ludzie, których lubię szczerze, wbrew temu co kiedyś pisałam. nie mam pewności, nie wiem jak to jest i w jaki sposób się powinno objawiać. na pewno są ludzie, którzy interesują mnie bardziej niż inni, na pewno są tacy, z którymi kontakt lubię bardziej niż z innymi; na pewno bywają tacy, którzy wywołują we mnie jakieś emocje, wzbudzają nawet jakąś czułość czasami. chociaż nie wiem czy należałoby to podciągać pod uczucia wyższe, to może być pociąg seksualny jedynie, albo aż, bo to też dużo; żeby mnie ktoś pociągał seksualnie, to jednak musi mi się podobać pod wieloma względami, musi mi się podobać ogólnie jako człowiek ... ale nie wiem po co ja o tym piszę w ogóle. prawdopodobnie, a raczej pewnie, brakuje mi jakiegoś rodzaju bliskości, tylko że to też bez większego znaczenia, bo i tak sobie na nią w najbliższym czasie nie pozwolę, o ile kiedykolwiek, ale nie chcę pesymistką być.

zmieniając temat...

jak to dobrze, że po świętach już, że się mogę uwolnić od (...) i że przetrwałam (ha!), i że poukładałam sobie wszystko w głowie, na tyle na ile mogłam oczywiście, no i po swojemu jak zawsze, nie to żebym nagle "normalna" się stała (głupie określenie, ale wiadomo o czym mowa, inne się nie nadają). tak więc "poukładałam" sobie "wszystko" i jest już lepiej i będzie dobrze, a było niezbyt tak jakoś, by nie powiedzieć że źle. nigdy zresztą nie powiem że jest źle, a jak powiem to się z tego wycofam po chwili, jak wiele razy robiłam i tu, rozwinę myśl, wytłumaczę i skończy się na tym, że w gruncie rzeczy wcale nie jest tak źle (bo nie jest), że mogłoby przecież być gorzej (bo mogłoby i szczerze dziękuję, jak zawsze, że nie jest), że wielu ludzi na świecie jest w sytuacji nieporównywalnie gorszej ode mnie, że są tragedie takie, o których mi się nawet nie śniło, cierpienia jakich nigdy nie doświadczyłam prawdopodobnie i jakich mam nadzieję nigdy nie doświadczę, etc. więc takie pie*dolenie od rzeczy, użalanie się nad sobą, nad własnym losem, który to nawet nie jest losem, bo to przecież, qrwa, żaden los, moje problemy są w znacznym stopniu uzależnione ode mnie, od moich działań, moich decyzji, podjętych i niepodjętych kroków, od mojej woli, "niewoli" ;) i jaki to, qrwa mać, LOS?! pytanie retoryczne oczywiście, zresztą pomyślałam sobie, że można na to spojrzeć i od innej strony, filozofować że sami tworzymy swój los, albo że to, co na początku było losem (czas wczesnego dzieciństwa na przykład) determinuje losy dalsze, czemu trudno zaprzeczyć w sumie, ale to i tak nie zmienia sensu tego o czym teraz piszę – takie pie*dolenie jest GRZECHEM i tyle, zawsze tak uważałam. jestem grzeszna na pewno, jestem grzesznikiem, ja wiem, ale nie potrafię aż tak... i jest w tym coś prawdziwego, coś szczerego, coś głębszego nawet, trudno mi znaleźć odpowiednie słowa, ale to jakaś wartość, coś co powinno się cenić. odczuwam czasami, dość często nawet, dużą, ogromną, WDZIĘCZNOŚĆ za wszystko, za wszystko to, co niezależne ode mnie, za szczęście jakie było mi dane, jakie jest mi dane, i chociaż nie bardzo potrafiłam wykorzystać je, to dostrzec przecież potrafię – jest tyle wszystkiego, dosłownie WSZYSTKIEGO, niezliczona ilość "wszystkiego", za co powinnam być wdzięczna. nie potrafię nie dostrzegać tego, nie no, nie potrafię nie doceniać. NIE POTRAFIĘ GRZESZYĆ AŻ TAK. 

jejku, o czymś zupełnie innym być miało. chyba dobrze (bo dobrze) i coś, ktoś, takie wspomnienie. Marta, ja nie wiem czy nie będziesz żałować, zmieniłam zdanie razy ile? ale nie, nie żałuję tego. nie będziesz i już. to do siebie, dla siebie, pozwól sobie na szczerość czasami, nic się nie stanie jak się trochę otworzysz, zresztą każdy wszystko po swojemu odbiera, wszystko przechodzi przez indywidualne filtry, już kiedyś pisałam, choćbyś nawet wywaliła z siebie wszystko, nikt by nie dostrzegł tego co (...), poza tym idź się bawić! IDŹ SIĘ BAWIĆ!!! wszystko jest już dobrze. IDŹ, idź!


niedziela, 8 grudnia 2024

oni

...i żeby tylko niczego nie chcieli, jak wszyscy inni, wcześniejsi, lub żeby nie chcieli tego, czego chcieli inni, albo aby chcieli, lub oby; ojej, za dużo, za dużo, za mało, ma być trochę (zresztą używa się tego słowa w każdym znaczeniu, jak się chce, można więc czytać i rozumieć jakkolwiek), ma być takie "trochę" jakie będzie odpowiednie dla mnie, w odpowiedniej chwili odpowiednie, bo prawdopodobnie nic nie jest dla mnie uniwersalnie odpowiednie, nic nie będzie odpowiednie w każdej chwili niezmiennie i zawsze; ale czytać powinni, oj tak, nawet nie że powinni a muszą; no i muszą też pisać, by wypadało; muszą czekać, wpasować się w (...) ojej (drugi raz już), używam liczby mnogiej. używam liczy mnogiej. używam liczby mnogiej. 

poniedziałek, 22 lipca 2024

po.i.przed

się zadziało samo, tak po prostu na luzie podeszłam do tego, no może niezupełnie, a prawie. jak na mnie to dużo to prawie, to prawie to prawie że wolność jest. tzn. była. by była. byłaby gdyby nie ten (...) no wiadomo. może nie ten czas. może dlatego też to wszystko tak na luzie, bo to nie ten czas, więc i nie trzeba się starać. nie trzeba udawać, nie trzeba grać, zresztą przed kim bym miała. chciałam już pisać, że możliwe, że to mi pomogło nawet, chociaż to nieprawda, szukam prawdopodobnie czegoś by zapełnić lukę w racjonalizacji jakiejś, albo to nie to, to wyjaśnienie niekoniecznie akurat (...) ale to też bez sensu. chodzi mi o to, że nic poza nie ma znaczenia (dla mnie nie ma), że nic nie ma wpływu tak naprawdę, tzn. wszystko da się wytłumaczyć, znaleźć przyczyny, powody, tylko że to są te luki wypełniane czymś przez umysł, tak po prostu, aby coś tam upchnąć bo czegoś w historyjce brakuje. tak jakby trzeba było. sobie uświadomiłam że nie trzeba, że niekoniecznie należałoby doszukiwać się czegoś więcej, że jakiegoś głębszego sensu i że (...) no NIE, właśnie nie. prawdopodobnie to nic poza zwierzęcymi odruchami, nic więcej. 

jest lepiej, prawie dobrze, być może. no i myślę że nie ma przyczyny, tak samo zresztą jak nie było przyczyny tego źle. źle było bo trwałam w tym "źle" a im dłużej w tym trwałam, tym bardziej to trwanie przygnębiało mnie. nie ma przecież dla mnie nic poza (jak wyżej). 

przez to wszystko, tj. przez TO, a nie wszystko, bo "wszystko" sugeruje jakby było coś jeszcze, jakby na to "wszystko" się wiele rzeczy składało, a prawdopodobnie nie jest to zbyt złożone (tak na marginesie: kurcze Marta, to plus) i nic poza tym co oczywiste na to WSZYSTKO nie składa się. wracając... przez TO się boję, znowu się boję, ale to normalne przecież, tylko że (...) to też nieważne już, w tym sensie nieważne, że nie zmienię przeszłości, czasu nie cofnę już, nie ma więc sensu zadręczanie się myślami o tym co było, można jedynie starać się o (...). jest lepiej więc PORADZĘ SOBIE Z TYM, tj. ze wszystkim, bez wysiłku większego, jeśli (wiadomo). 

tak na marginesie: K. zostawił coś, nie wiem czy nie specjalnie.

bosze... jak ja tęskniłam za tym co za chwilę, już teraz prawie.

wiem dokładnie czego potrzebuję.

się uda.

DZIĘKUJĘ.

niedziela, 14 lipca 2024

właściwie

DROGA

MIEJSCE

LUDZIE jako (do uzupełnienia z czasem)

DOM

PIENIĄDZE 

ZDROWIE 

ŻYCIE 

Moje ŻYCIE 

JA (!)

***

poza tym chcę psa

albo dwa 


środa, 16 sierpnia 2023

jak te wszystkie wyższe, no te...

Można mieć wpływ na "to" dość duży, sporą kontrolę, o ile nie pełną. Dla większości ludzi to niewyobrażalne, dla mnie zupełnie naturalne jest. To nie jest coś, co wymaga jakiegoś wysiłku z mojej strony, absolutnie, wystarczy świadomość tego, że nie mogę, że nie chcę, że sobie nie pozwalam (choć ważniejsze prawdopodobnie są powody - tzn. dlaczego nie pozwalam sobie, ale w tej chwili nie rozpisując się, pomijając). Pamiętam początek, wiem dokładnie kiedy się to stało, kiedy postanowiłam sobie, że nigdy więcej, że nigdy już nie. Tego zresztą nie było dużo, ale to, co wiązało się z (...) Nie o wszystkim mówiłam, nie wiem co tak naprawdę mnie wtedy zabolało (większość ludzi uznałoby że; ale nie, to nie to co niby oczywiste, nie to co powinno, choć jasne że to "trauma" też). Nigdy od tego czasu nie dopuściłam do (...).

To chyba wstęp (wyżej, dziś).

Dzisiaj to koniec przecież.

Tak na marginesie, ale to dosłownie, mam dość ludzi, których nie zostawiłam, nie ma czego i kogo już prawie, tak realnie jeszcze ktoś, wirtualnie zbyt wielu ludzi mi... ja ich nie znam i nie chcę w większości poznawać, ja tam sobie przedstawiam "siebie" (zawsze chyba też tak naprawdę to był mój główny cel, reszta się dzieje sama). Nigdzie nie mogę być sama, realnie, wirtualnie. Potrzebuję przerwy (znowu).

O kompromis chodzi chyba po prostu. Mam uczucia jakieś, jak każdy człowiek przecież; mam potrzeby przeróżne, a wiele z nich to potrzeby w niewielkim stopniu zaspokajane od zawsze. Muszę więc innymi drogami, dla jakiegoś substytutu, namiastki emocji, uczuć nawet. Skoro tak jak należałoby boję się i nie jest to zwykła obawa, jakieś tam zahamowania, uzasadniony strach, ale przerażenie, coś, czego w żaden sposób nie przeskoczę bo to mnie przeraża w stopniu tak dużym, że z automatu niewykonalne się staje. Nie do końca mam nad tym kontrolę, to dzieje się samo. Choć z drugiej strony gdyby ktoś zapytał mnie, to i świadomie byłabym w stanie opisać cały mechanizm, że gdybym miała wybór, tj. gdybym miała podjąć decyzję, to ona by tym samym czym wyuczony schemat była. W sumie jest przecież, bo to decyzja też. Ja to utożsamiam ze wszystkim czego zawsze się bałam, czego się wstydziłam, nie wiem czy jest we mnie większy lęk, poza tymi najbardziej uniwersalnymi jak przed śmiercią chociażby, ale on dla wszystkich wspólny, a ja o tym indywidualnym, jednym z największych moich. Nie ma nic bardziej poniżającego w moich oczach, nic co czyniłoby człowieka bardziej bezbronnym, słabym; nic, co by mi się jawiło jako większa naiwność, głupota wręcz, zresztą jedno jest dla mnie synonimem drugiego. Nie jest więc ważne to, czego ja jako wbrew pozorom dość wrażliwa (ha!) osoba pragnę, ważniejsze jest to, że sobie na to nigdy nie pozwolę.

(0413.t.tak,teraz.też)

piątek, 16 czerwca 2023

jak też

p. 

NIC.

jednak od...

***

to, o czym nie napisałam ważniejsze jest. zawsze najważniejsze jest to, co niewypowiedziane. troszkę z powodów obsesyjnych piszę, nadal. nadal mimo wszystko się dość dobrze czuję, nadal mam sporo nadziei, wiary, motywacji; nadal uważam, że jestem na dobrej drodze, że jest lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu chociażby. tak w ogóle to życie jest bez sensu - nie, że to moje konkretne, ale życie w ogóle, to oczywiste w sumie. każde życie kończy się śmiercią. realizuj swoje te, no te... no! no? no co? to wcale nie żart. znaczenie zawsze jest indywidualne, sztucznie nadane w jakimś sensie, z różnych powodów na przestrzeni życia wyuczone, nadane, w głowie zakodowane - nie ma innego celu poza życiem w zgodzie ze sobą; nie ma innego celu poza kroczeniem własną drogą. to się chyba zrymowało nawet, niecelowo zupełnie. to nic wzniosłego zresztą, życie jest tak bezsensowne że aż śmieszne to nawet. no tak, śmieszne to, przerażające, smutne, ale i jakaś ulga w tym jest gdy się to naprawdę zrozumie, poczuje. nie żeby mnie coś oświeciło, że tak akurat w tej chwili, bez przesady, no ale tak jakoś, mam wyższy poziom tych wszelkich neuroprzekaźników, bo wiosna, lato prawie, bo słońce... no nie tylko, ale i trochę z tego powodu też, ja wiem. pomyślałam też sobie, że na szczęście z natury raczej nie mam z tym problemu, znam ludzi u których ten problem jest duży, że mają problem z nastrojem niezależnie od czynności, myśli, od siebie - mój nastrój jest zależny ode mnie, zawsze był i zawsze też poczucie tego miałam silne - że nic nie wpływa na mnie bardziej niż JA; w gruncie rzeczy to błogosławieństwo jest, choć słabością moją uczyniłam to z własnej woli, ale już dobrze, możesz zostawić to. znaczenie najważniejsze ma to, co zawsze dla mnie znaczenie największe miało, to niezmienne pozostanie, to jest tak zakodowane w mojej głowie, że naturą jest. w zgodzie z naturą ŻYJ. nie ma innego sensu poza tym. 

sobota, 10 czerwca 2023

jest sobie

(o p.) urodziła się jako jedna z kilku (?), być może. nie wiem jak długo, ale to dobry początek chyba. 

(o m.) właściwie dość dobrze się czuję, pomijając kilka szczegółów, jeszcze nie wiem jak istotnych i czy w ogóle. psychicznie jest dobrze, fizycznie jeszcze lepiej (gdyby nie "szczegóły" wspomniane). nie udało mi się tak jak chciałam, jak planowałam; trochę też jest tak jak przypuszczałam z tym "dopuszczaniem" ... tylko że nie ma utraty kontroli już, nie w tym stopniu co dawniej, uważam to za sukces duży, uważam też że jestem w stanie przynajmniej pewnych ograniczeń przestrzegać; czuję też, że mam kontrolę nad sobą, choć niepełną na pewno, to mimo wszystko jest to kontrola tak duża, jakiej od dawna, w sumie NIGDY w swoim dorosłym życiu nie miałam. nie jest to obsesyjna kontrola, żadne zniewolenie, a trochę i odpuszczenie nawet, zdrowe odpuszczam, a nie "odpuszczam bo poddaję się". mam też jakieś tam marzenia, choć one dziwne są raczej (ja wiem), to przecież nie do końca tak że zupełnie zmieniłam się jako człowiek. nie do końca moja wizja siebie w świecie zwyczajna jest, ale to ma małe znacznie dziś. nie jestem szczęśliwa, to zbyt duże słowo jest, ale nie jestem też nieszczęśliwa w tej chwili. 

jest też kilka osób, kilka miejsc, które ... ale to innym razem już.

niedziela, 23 kwietnia 2023

nastroje

przecież to bez sensu, bo moje samopoczucie uzależnione jest od kilku jedynie czynników, określonych, niezmiennych, STAŁYCH. nie powinnam doszukiwać się w tym czegoś głębszego, bo o ile oczywiście przyczyna jakaś tego jest i ona zapewne leży głębiej, to i tak niczego na planie fizycznym i emocjonalnym nie zmienia; nie zmienia tego co tu/teraz/dziś wpływ na mnie ma, niezależnie od przyczyny pewne wyuczone mechanizmy samoregulacji są jakie są i nie wiem czy świadomie zmienić je mogę, nie wiem właściwie czy chcę; ja mam wrażenie że rozpadnę się, nic nie mam poza nimi; zresztą to niemożliwe, bo to dzieje się z automatu, prawie że samo. nie dopuszczam do...

piątek, 21 kwietnia 2023

press

Prawie nic mnie nie cieszy. 
Często w ogóle tracę chęć, motywację; odkładam to na później, wszystko. 
Ludzie w większości nie interesują mnie, wypełniam nimi czas, ale nie z prawdziwej potrzeby, z przyjemnością, częściej z powodu nudy, na siłę jakby, zmuszając się. 

czwartek, 20 kwietnia 2023

kimś

dwie godziny rozmawialiśmy. śmieszne nawet, ale wyjątkowo dobrze rozmawiało się nam. chyba rzadko kiedy i rzadko z kim można tak swobodnie przy pierwszym razie. w ogóle wiele podobieństw widzę, oj tam, przesada, trochę, nie wiele, możliwe nawet że niewiele. tylko że szuka być może tego co ja, albo w podobny sposób działa; z tą różnicą tylko, że on ma rodzinę, żonę, która niby akceptuje to, że to układ jakiś, że tak może, że ona też może, no ale...

poza tym podobało się jemu we mnie to, w czym inni zło widzą.

tak w ogóle to ja rozumiem, zresztą mówiłam że rozumiem, ale nie do końca czuję. ta rozmowa ciekawa była, zresztą nawet nie spodziewałam się tego, w sumie z nudów zgodziłam się, ale okazało się, że faktycznie mamy o czym rozmawiać, tylko że w tym jest coś smutnego jednak, ja nie wiem, smutne to jest.

sobota, 6 lutego 2021

e tam (bz)

no ale w ramach wytłumaczenia, samej siebie uspokojenia - to BEZ ZNACZENIA. ile tego było, 4? pytanie retoryczne, no jasne że 4. ojojoj! żeby ci się czasami nie zawalił świat... masz poważne problemy z poczuciem tożsamości, wiesz? no jasne, że jasne. nie staraj się udowodnić sobie że jest inaczej. niektórych słabości nie warto zwalczać siłą //zresztą po co? by kompletnie roz*ebać się? w imię czego i po cholerę? to też jedna z niewielu przyjemności twoich - budowanie (...) tworzenie, przedstawienie, teatrzyk, oklaski, "oto ja" - też mi się przypomniało... od lat ten sam cel i droga ta sama//


JESTEŚ NIĄ!

S. nie istnieje. 


mimo wszystko nie przejęłam się aż tak. nie tak jak dawniej bywało. tylko że dawniej być może i grzech przeciwko niej cięższy, toteż kara większa, kara samej sobie wymierzona. ALEŻ TO GŁUPIE, ja wiem! luzik ;P

środa, 19 sierpnia 2020

fifi (ajć, musiałam zmienić wpis)

wcześniej

tak, jestem narcyzem
oczywiście, nienawidzę siebie

nie wiem po co mi to wszystko
zostałam tam z powodu (...)

jak wiele twarzy ma jeden człowiek, nawet czysto fizycznie w zależności od "strony" spojrzenia. to jest szczególnie widoczne u kobiet bo te są bardziej od mężczyzn zmienne. ja w tej chwili mówię o fizyczności głównie - wystarczy zmiana makijażu, inna fryzurka, uśmiech, minka, boczek, loczek i jesteśmy kimś jakby innym, możemy być.

a oczy mam brązowe, ewentualnie piwne po ojcu. na tym drugim zdjęciu* mam mamy mojej spojrzenie i kolor oczu mi wyszedł taki jak w rzeczywistości mojej mamy (jakiś taki szary) i kształt oczu nawet już nie ojca a jej.


jest w tym coś dziwnego i coś fascynującego, chwilami niepokojącego być może (przypomniało mi się - kiedyś mówił o tym też R). nigdy chyba, albo od bardzo dawna nie interesowałam się aż tak wyglądem, tym własnym, ale chyba też i innych, a jeśli nawet to nie w tym sensie... zresztą wróć do myśli R. 

 


edit:
 
*które z pewnych powodów, a właściwie nie z "powodów" w liczbie mnogiej, a z POWODU jednego konkretnego, usunęłam niestety, stety (?) nie przedstawię go. w zamian może być to:


 
tam jest już fifikse, nie N-e.
boję się coraz mniej. 

sobota, 8 sierpnia 2020

no tak

usunęłam z powodu lokalizacji jak i problemów z google. 

się.

nieważne.

a jestem (znów) z powodu... 

ha!

połączona z google.

ważne.

ależnocóż.

takwiem.

to tylko zarys, plan.

*******

edit: 

jednak kolejny raz ukryłam się.

kolejny raz ukrywam się.

czwartek, 30 stycznia 2020

każdy z nich

zupełnie przez przypadek trafiłam na niego, na nich właściwie. zupełnie przez przypadek spotkałam tam ich. niby to żadne zaskoczenie, bo przecież od zawsze wiedziałam, podejrzewałam - w sumie na granicy pewności to wszystko, więc chyba jednak wiedziałam; tak, to oczywiste dla mnie zawsze było i do tej pory jest. mimo wszystko w jakimś sensie poruszyło mnie to, chyba nawet wzruszyło. sztuczne to z mojej strony, oparte jedynie na odbiciu (współczucie), ale nie o tym, to bez znaczenia jest. ogólnie trudno mi jest opisać uczucia, mam mętlik w głowie... pomyślałam sobie, że tam przedstawiona jest inna maska, inna tożsamość lub inna tożsamości część, że mogłam przecież poznać ich wcześniej, lata temu, spotkać gdzieś chociażby, minąć. nie pomogłabym im w żaden sposób wtedy (dziś pewnie nie bardzo też), nie uratowałabym, z wzajemnością zresztą - nikt z nich nie pomógłby mi wtedy, nikt nie uratowałby mnie.

{chaosik}
dziś/teraz akurat jestem "szczęśliwa" ... 
przeziębiłam się 

środa, 24 kwietnia 2019

ognik

a jednak nie wytrzymałam chwili, choć to nie grzech raczej, nie jeden z tych "ciężkich" - nie tych przeciwko sobie. w gruncie rzeczy po swojej stronie ja, broniąc ostatkiem sił tego co zaczynam, do czego zmierzam, przed czym uciekam, ślicznie nawet udając, okłamując samą siebie że niewiele znaczy to dla mnie - ono, życie.

i nikim przed Bogiem nie jestem, jak wy wszyscy, my. niczym. więcej kłamać będę i więcej zabijać i nigdy już nie ucieknę w ten sposób; że znajdę inne sposoby, przysięgam - inne drogi do innych drzwi.

ale w tym samym piekle, niezmiennie w nim i z niego się wydostać próbuję jakimikolwiek drogami, do jakichkolwiek zmierzałabym drzwi - z piekła do piekła, bo raju nie widzę. przed sobą. przede mną pętla, nade mną pętla i we mnie pętla. nie znajdę drogowskazu.

nie szukam. wracam do początku jak zawsze, do tego co jest mi znane. do zmiany zmierzam niezmiennymi ścieżkami. ścieżką. udręki drogą. ścieżką.

posadź trawę. trawkę być może. podlej czystą wodą, pozwól rosnąć w słońcu, w promieniach. płomieniach. wracając do piekła więc... piekielnymi drogami, zapętlonymi ścieżkami, z piekła do piekła, amen.

[1]

czwartek, 28 lutego 2019

jeszcze chwila

spodziewałam się czegoś innego jednak, co nie znaczy że (...) właściwie czuję, właściwie to wiem, że jest cieniem, że echem tego co było, odbiciem, ale przynajmniej (jest).

doświadczenie nie jest/nie było pozytywne tzn. nie było typowo plusowe, bo nie znaczy to, że negatywne tak w ogóle. możliwe, że będzie kontynuowane.

czekam. nic to nowego i na nic nowego, ale trudno tak jednak bez motywu, no więc...

niedziela, 24 lutego 2019

przedświt

nie wiem czy jest dobrze, raczej nie. myślę, tak też mówię, że jeśli przyjadą to nic raczej nie zrobią, nie pomogą, a to jest już raczej (...) prawda jest taka, że niewiele czuję. przepraszam, niewiele. ale widziałam to też u innych, czytałam w (...) że cokolwiek przynajmniej, że widzą w tym rozrywkę jakąś, że chwilowe dzieje się.

jest to świadome, celowe w tej chwili, gdyby ci przyszło do głowy, żeby widzieć, po czasie znaleźć w tym SENS. niezwiązane z (...) dlatego pewnych rzeczy nie przedstawię, nie opiszę raczej się nie przyznam, niekoniecznie w tym akurat wartość dostrzegam, z drugiej strony - w czym innym? realizuj się. ha!

niedziela, 3 lutego 2019

jedynie



ale wiem że droga jest tą którędy doszłaś do dziś, wracając więc do początku tego czemu nadałaś sens, stąd początek bezsensu, niebytu przed którym uśmierca ją chwilowo wierzy czeka na chwilę za chwilę już po chwili kwili obawa cokolwiek po niej nie ma gorszego wyboru wybiera mniej zły