Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z.cyklu.p.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą z.cyklu.p.. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 września 2025

do świtu

jednak musiałam odpocząć. tylko że ja chciałam powiedzieć, że to nie jest jednoznacznie złe. tzn. jasne, że samo TO jest złe, ale niekoniecznie to, co się dzieje tak w ogóle. wytrzymałam długo, jak na mnie dość długo, od dłuższego czasu nie zdarzało mi się to zbyt często, to właściwie pierwszy tak długi czas, od dłuższego czasu. heh 

nie no, serio, wiadomo o czym mowa, tzn. ja wiem przecież, a przecież piszę do siebie.

to chyba znaczy, że pomimo stresu motywacja jest silna. 

no i pewnie, że mi się jeszcze zdarzy uciec nie raz. no może nie, że pewnie, ale bardzo prawdopodobnie, z lekkim przechyłem w stronę pewnie ;) tylko że nie powinnam sobie tego kodować w głowie. 

KTOŚ napisał mi wczoraj:

"(...) klucz do wszystkich tajemnic tkwi w pozwoleniu sobie na bycie szalonym, na przetańczanie w deszczu łez długo zapomnianych marzeń, na odkrywaniu magii w każdym szaleństwie."

R. zrobił się bardziej... delikatny (?), nawet nie chodzi o to, że w stosunku do mnie, zresztą w stosunku do mnie nigdy nie był inny, ale chodzi mi o to, że tak po prostu, ogólnie – stał się delikatnym, subtelnym człowiekiem. chyba nigdy nie był aż tak, albo nie pamiętam, albo to ja jakoś źle go "czytałam", nie dostrzegałam wszystkiego. no nie wiem, ja raczej dobrze czytam ludzi. mimo wszystko trochę inaczej widzę go dziś. nie że lepiej, czy gorzej, po prostu inaczej. może ludzie łagodnieją "na starość" :) (chyba nawet ostatnio A. mówiła mi coś takiego). 

tak na marginesie to ta "przerwa" jeszcze potrwa chwilę, ale bardzo krótką chwilę. kurcze no, musi trwać przez chwilę, inaczej nie potrafię.

sobota, 30 sierpnia 2025

blisko dość

dla mnie to strasznie duży problem, i jeszcze ta obawa, że go stracę, tj. nie, że stracę jego jako realnego człowieka, ale że stracę go jako boga. tutaj nie chodzi o niego w ogóle, bo co z tego że ja bym mogła stracić tą relację jeśli bym się w jakimś sensie rozczarowała? no nic. nic by się nie stało wielkiego. nie mieliśmy kontaktu przez lata, to i nadal byśmy mogli go nie mieć, trudno. tutaj chodzi o coś głębszego – ja się boję, że stracę część siebie. ten człowiek mnie nauczył tak wiele... Boże, od nikogo nigdy nie nauczyłam się więcej, tzn. w takim pozytywnym sensie (dyskusyjne to właściwie, ale pozostańmy przy tym na razie), bo jasne że miałam też inne wzorce, rodzinne chociażby, to oczywiste, ale chodzi o to, że one były złe. On stanął w roli mojego ojca, tzn. ja go sobie na ojca wybrałam, zakodowałam sobie w głowie jako figurę świętą, godną podziwu, jako ideał człowieka, wzór do naśladowania. no i co z tym teraz? bosze, co teraz...

jest jeszcze jeden problem, albo ten sam właśnie, bo to się wszystko miesza, wszystko powiązane jest. nie wiem za bardzo jak to opisać. chyba chodzi o to, że jestem dorosła. no więc jestem dorosła i włączają mi się schizy, jakieś myśli głupie, że po co. tzn. chodzi mi o to, że po co dorosły mężczyzna ma się spotykać z dorosłą kobietą jeśli nie po to by rozwijać relację pod względem romantycznym. tutaj jest też jakiś konflikt u mnie, bo z jednej strony ja bym jakoś może i chciała (?) tzn. jakaś część mnie by chciała na pewno, zresztą zawsze w nim widziałam też mężczyznę (nie tylko boga ojca, poza tym to też akurat się u mnie miesza w jakiś specyficzny sposób i jest to powiązane), ale nie wiem właściwie czy to się da tak. zresztą ja nie jestem gotowa na związek, to oczywiste. nie wiem czy chcę boga, czy chcę ojca czy kochanka //może złe słowo, bo że samego kochanka to akurat nie bardzo, nie chcę "kochanka" ale mogę chcieć bliskości, w tym fizycznej, może też. albo może chciałabym fizycznej bliskości razem z tym wszystkim innym (jakim wszystkim i co to dla mnie znaczy w ogóle to też do przemyślenia w sumie, do doprecyzowania) nie wiem w jaki sposób by to miało wyglądać, serio.

jak rozmawialiśmy ostatnio, to wyłapałam moje słowa, tzn. On mówił moimi słowami, używał "moich" zwrotów, często powtarzanych słów... i przypomniałam sobie, że one przecież są jego (!) że moje słowa są jego słowami, że moje myśli w dużym stopniu też, że wartości moje, że mój światopogląd – że ja to wszystko zawdzięczam jemu. ten człowiek mnie w pewnym stopniu ukształtował przecież. jesu no!

(może z czasem coś więcej, jest tego dużo więcej, więcej emocji, więcej słów, więcej się stało, więcej wszystkiego, na razie mam ochotę spie*#olić, odreagować jakoś i *uj, nie potrafię w tej chwili pisać, no niezbyt tak). 

wtorek, 5 sierpnia 2025

oddech pustych wspomnień

gdzieś tam, za powiekami, jakieś chłodne naleganie, coś jak szepty kłamstwa, że muszę więcej, czuć więcej, być więcej... a jednak jestem, nadal jestem i oddycham. hałasem myśli oddycham, oddycham marzeń ruiną, ale idę dalej, gdzieś dalej, chociaż boję się, że puste półki pamięci pękną i zaleją mnie, zatrują mnie nicością. zdrajczynią jestem przecież, oszustką i grzesznicą, a mimo wszystko tą, która wciąż żyje, wciąż oddycha. 

czasami mam wrażenie, że może jakoś go chroniłam (?) może coś poczuł, nie wiem, może domyślił się. przecież tak bardzo chcę, żeby ktoś to zobaczył, a jednocześnie nie chcę, żeby ktokolwiek widział (...) i tak docieram do momentu, kiedy wszystko znowu się wycisza, a ja zostaję sama z myślami, które są jak stare wyblakłe zdjęcia rodzinne, pełne dziecięcych uśmiechów i łez, rozsypujące się pod dotykiem czasu.

właściwie wszystko mogło się wydarzyć tylko po to, żebym dziś miała o czym nie pisać. tylko że każde nienapisane słowo i każdy niespełniony sen, po czasie krzyczą we mnie, tak jakby chciały przypomnieć, że istnieje coś więcej. może to nie do końca ból, a nawet jeśli, to przecież NIE TYLKO on, ale i nadzieja, bo ona, mimo wszystko, zawsze krzyczy we mnie głośniej, krzyczy bardziej.

czwartek, 2 listopada 2023

kwietnia, niech

niczego takiego nie było, boję się że (...) nie wiem czy kiedykolwiek (...) ojej, sporo będzie kropek, nie dokończę żadnego zdania.

nie, nie myślałam wtedy że tak być powinno, wiedziałam doskonale, że nie tak akurat. tylko że ja się bałam już wcześniej, jeszcze przed, poza tym wiedziałam co się stanie od zawsze. od dzieciństwa, bardzo wczesnego.

ed. a, miało być o tym co się uda(ło) a co nie. trudno. 
bo przecież trudne to jest.
tak dobrze. 
tak, dobrze.

środa, 18 października 2023

H.

przyjeżdża w przyszłym tygodniu

czy się cieszę? 

ojej!

myślałam o czymś innym akurat

i o kimś innym może nawet

chociaż 

nie wiem co czuję w tej chwili

sobota, 7 października 2023

roz.

jedna kamienica, taka samotna, obok bunkier, krzaki, "dolina". okno też było wyjątkowe, jedyne takie w całej kamienicy, prawdopodobnie środkowe. no tak, raczej... klatka schodowa była w jakimś sensie straszna, specyficzna, schody specyficzne, bałam się tych schodów (?) chyba. nie pamiętam psa, wiem że był. pamiętam, wabił się Raptek, podobno odprowadzał nas do domu tą dróżką "na skróty" - tą samą, przy której był taki lasek jakby (sporo drzew), ale to nie "lasek" tzw. (wiadomo), ten prowadzący do "żłobka" to nie. to ten lasek przy "dolinie". tak, ten przy dolinie. ten z drzewem na którym od zawsze wisiała lina, huśtawka, na której się huśtałeś pijany. pijany?! no tak. ja na tej huśtawce w wieku przedszkolnym chyba próbowałam zabić koleżankę. pamiętasz M? taaak. przy tej samej dróżce Kip napadał na ludzi. pamiętasz Kipa? ojej. Ty tak mówiłeś chyba (?) w jakiś specyficzny sposób, chyba "jejciu" jakoś tak. heh, pamiętasz takie rzeczy? to akurat zapamiętałam (...) KONIEC. tak?! jejciu no! ;)

(pominęłam sporo)

wtorek, 3 października 2023

dodając jeszcze

to było na przystanku, na którym stanęłam tylko dlatego, że mnie jakaś starsza kobieta zaczepiła pytając o tramwaj – czy dojedzie gdzieś tam jadąc tramwajem jakimś tam. ja ogólnie mam bardzo słabą pamięć do twarzy, na ulicy rozpoznaję tylko ludzi wyjątkowo bliskich mi, których znam od wielu lat, czyli w praktyce to raczej członkowie rodziny jedynie, nikogo innego nie rozpoznaję gdy spotykam go poza miejscem do którego przypisany jest. no nie wiem, np. sąsiedzi są "przypisani" do mojego bloku i okolicy, czyli jak sąsiada spotkam na klatce schodowej lub w pobliskim sklepie, to rozpoznam go, ale jak go spotkam w miejscu w którym z reguły go nie widuję, to prawdopodobnie będę miała problem z rozpoznaniem kto to. nawet przypominam sobie takiego człowieka z którym coś mnie w jakimś sensie łączyło kiedyś, chodziliśmy razem po pubach głównie (ha!) mimo wszystko to była osobą pod pewnymi względami dość bliska mi, ale jak go spotkałam w miejscu, w którym nie spodziewałam się spotkać, to się przez dłuższą chwilę musiałam zastanowić skąd ja go znam. podobnych sytuacji było wiele, no ale pomijając. ja K. nie widziałam kilkanaście (?) lat, myślę że ogólnie jest mało prawdopodobne by kogoś rozpoznać po tak długim czasie, tym bardziej, że był jeszcze młodym chłopakiem gdy widziałam go lata temu, dzisiaj jest dojrzałym mężczyzną. właściwie to dziwne, że on poznał mnie, przecież ja też musiałam się zmienić bardzo. powiedział, że nadal wyglądam jak wtedy gdy miałam kilkanaście lat, no ale tak się mówi, wiadomo. tzn. ja wiem, że wyglądam na lat mniej niż mam, no ale nie na 15, bez przesady ;) bosze, jak on mi się podobał gdy dzieciakiem byłam. nawet teraz po tylu latach było w nim coś, co przypominało mi tego dawnego Krzysia. to oczywiste niby, bo przecież to ten sam człowiek, ale jednak fizycznie się zmienił bardzo. to, co przypominało mi kim jest, to było coś pozafizycznego właśnie (...) dobra, zostaw to na razie. 

ja i tak skupiona jestem na czymś innym, mimo wszystko, jak zawsze. to są tak głupie powody dla których robię to wszystko, tzn. preteksty, na siłę wytłumaczenia (ale rzadko kiedy usprawiedliwienia; sporo sobie mogę zarzucić, ale nie to akurat; mam bardzo dużą samoświadomość, to jest coś ponadprzeciętnego raczej... i ch*j właściwie, nic mi to nie daje). Martuś, proszę. boję się, że to się nigdy nie zmieni. (właściwie to dzisiaj może być gorzej niż wczoraj, ale nie musi przecież. nie no, będzie ok. kurcze, jak ja sobie nie ufam, bardzo się siebie boję).

PS K potrafi pisać, ojej! ;) tak na serio to niczego nie chcę od niego.

sobota, 23 września 2023

(se)

ponieważ to wszystko K, poszłam dziś tam gdzie nie powinnam, odwiedziłam kogoś, kogo nie powinnam w ogóle do swojego życia lata temu wpuszczać. R by mi powiedział bym zamknęła drzwi, lub bym przeszła tam, obok "drzewa" ;D ...i nie wiem dlaczego pomyślałam o R. chyba nie ma, nigdy nie było innej osoby, do której myślami wracałabym tak często. śmieszne jest to, tak sobie pomyślałam, że gdybym ja go poznała teraz, to prawdopodobnie nikim dla mnie wyjątkowym by się ten człowiek nie stał, ja się w myślach nie odnoszę do niego jako osoby, ale do wyobrażenia, tj. do sentymentu, do obrazu wyidealizowanego boga (jasne że mam tego świadomość, ale nie chcę tego zmieniać, zupełnie nie; zawsze brakowało mi jakiegoś męskiego autorytetu, to pewne. R był po prostu odpowiednią osobą, w tamtym czasie nie spotkało mnie nic lepszego. wtedy potrzebowałam go jako człowieka, dzisiaj potrzebuję  jako wspomnienia). 

sobota, 10 czerwca 2023

jest sobie

(o p.) urodziła się jako jedna z kilku (?), być może. nie wiem jak długo, ale to dobry początek chyba. 

(o m.) właściwie dość dobrze się czuję, pomijając kilka szczegółów, jeszcze nie wiem jak istotnych i czy w ogóle. psychicznie jest dobrze, fizycznie jeszcze lepiej (gdyby nie "szczegóły" wspomniane). nie udało mi się tak jak chciałam, jak planowałam; trochę też jest tak jak przypuszczałam z tym "dopuszczaniem" ... tylko że nie ma utraty kontroli już, nie w tym stopniu co dawniej, uważam to za sukces duży, uważam też że jestem w stanie przynajmniej pewnych ograniczeń przestrzegać; czuję też, że mam kontrolę nad sobą, choć niepełną na pewno, to mimo wszystko jest to kontrola tak duża, jakiej od dawna, w sumie NIGDY w swoim dorosłym życiu nie miałam. nie jest to obsesyjna kontrola, żadne zniewolenie, a trochę i odpuszczenie nawet, zdrowe odpuszczam, a nie "odpuszczam bo poddaję się". mam też jakieś tam marzenia, choć one dziwne są raczej (ja wiem), to przecież nie do końca tak że zupełnie zmieniłam się jako człowiek. nie do końca moja wizja siebie w świecie zwyczajna jest, ale to ma małe znacznie dziś. nie jestem szczęśliwa, to zbyt duże słowo jest, ale nie jestem też nieszczęśliwa w tej chwili. 

jest też kilka osób, kilka miejsc, które ... ale to innym razem już.

środa, 19 sierpnia 2020

fifi (ajć, musiałam zmienić wpis)

wcześniej

tak, jestem narcyzem
oczywiście, nienawidzę siebie

nie wiem po co mi to wszystko
zostałam tam z powodu (...)

jak wiele twarzy ma jeden człowiek, nawet czysto fizycznie w zależności od "strony" spojrzenia. to jest szczególnie widoczne u kobiet bo te są bardziej od mężczyzn zmienne. ja w tej chwili mówię o fizyczności głównie - wystarczy zmiana makijażu, inna fryzurka, uśmiech, minka, boczek, loczek i jesteśmy kimś jakby innym, możemy być.

a oczy mam brązowe, ewentualnie piwne po ojcu. na tym drugim zdjęciu* mam mamy mojej spojrzenie i kolor oczu mi wyszedł taki jak w rzeczywistości mojej mamy (jakiś taki szary) i kształt oczu nawet już nie ojca a jej.


jest w tym coś dziwnego i coś fascynującego, chwilami niepokojącego być może (przypomniało mi się - kiedyś mówił o tym też R). nigdy chyba, albo od bardzo dawna nie interesowałam się aż tak wyglądem, tym własnym, ale chyba też i innych, a jeśli nawet to nie w tym sensie... zresztą wróć do myśli R. 

 


edit:
 
*które z pewnych powodów, a właściwie nie z "powodów" w liczbie mnogiej, a z POWODU jednego konkretnego, usunęłam niestety, stety (?) nie przedstawię go. w zamian może być to:


 
tam jest już fifikse, nie N-e.
boję się coraz mniej. 

sobota, 8 sierpnia 2020

no tak

usunęłam z powodu lokalizacji jak i problemów z google. 

się.

nieważne.

a jestem (znów) z powodu... 

ha!

połączona z google.

ważne.

ależnocóż.

takwiem.

to tylko zarys, plan.

*******

edit: 

jednak kolejny raz ukryłam się.

kolejny raz ukrywam się.

czwartek, 5 września 2019

przed sobą

a niby głupiec jedynie wybiera; oj, mam możliwości, umiejętności spore też, aby jeszcze przed zdążyć, by przedstawić koniec, udokumentować, z nadzieją że nie wrócę już. nadal. a one umrą kiedyś, odejdą. wszystko się kiedyś kończy, wiesz.

nie bój się. jeśli ktoś/coś ci zagraża, to ty. wybacz już, odpuść jej, pozwól żyć.

środa, 24 kwietnia 2019

ognik

a jednak nie wytrzymałam chwili, choć to nie grzech raczej, nie jeden z tych "ciężkich" - nie tych przeciwko sobie. w gruncie rzeczy po swojej stronie ja, broniąc ostatkiem sił tego co zaczynam, do czego zmierzam, przed czym uciekam, ślicznie nawet udając, okłamując samą siebie że niewiele znaczy to dla mnie - ono, życie.

i nikim przed Bogiem nie jestem, jak wy wszyscy, my. niczym. więcej kłamać będę i więcej zabijać i nigdy już nie ucieknę w ten sposób; że znajdę inne sposoby, przysięgam - inne drogi do innych drzwi.

ale w tym samym piekle, niezmiennie w nim i z niego się wydostać próbuję jakimikolwiek drogami, do jakichkolwiek zmierzałabym drzwi - z piekła do piekła, bo raju nie widzę. przed sobą. przede mną pętla, nade mną pętla i we mnie pętla. nie znajdę drogowskazu.

nie szukam. wracam do początku jak zawsze, do tego co jest mi znane. do zmiany zmierzam niezmiennymi ścieżkami. ścieżką. udręki drogą. ścieżką.

posadź trawę. trawkę być może. podlej czystą wodą, pozwól rosnąć w słońcu, w promieniach. płomieniach. wracając do piekła więc... piekielnymi drogami, zapętlonymi ścieżkami, z piekła do piekła, amen.

[1]

czwartek, 28 lutego 2019

jeszcze chwila

spodziewałam się czegoś innego jednak, co nie znaczy że (...) właściwie czuję, właściwie to wiem, że jest cieniem, że echem tego co było, odbiciem, ale przynajmniej (jest).

doświadczenie nie jest/nie było pozytywne tzn. nie było typowo plusowe, bo nie znaczy to, że negatywne tak w ogóle. możliwe, że będzie kontynuowane.

czekam. nic to nowego i na nic nowego, ale trudno tak jednak bez motywu, no więc...

niedziela, 24 lutego 2019

przedświt

nie wiem czy jest dobrze, raczej nie. myślę, tak też mówię, że jeśli przyjadą to nic raczej nie zrobią, nie pomogą, a to jest już raczej (...) prawda jest taka, że niewiele czuję. przepraszam, niewiele. ale widziałam to też u innych, czytałam w (...) że cokolwiek przynajmniej, że widzą w tym rozrywkę jakąś, że chwilowe dzieje się.

jest to świadome, celowe w tej chwili, gdyby ci przyszło do głowy, żeby widzieć, po czasie znaleźć w tym SENS. niezwiązane z (...) dlatego pewnych rzeczy nie przedstawię, nie opiszę raczej się nie przyznam, niekoniecznie w tym akurat wartość dostrzegam, z drugiej strony - w czym innym? realizuj się. ha!

sobota, 23 lutego 2019

tak tylko

zastanawiałam się przez chwilę dochodząc do wniosku że w gruncie rzeczy jest to prawdopodobne że się wydarzy wszystko co tylko chcesz, wszystko co tylko nie chcesz, że cokolwiek się wydarzyć może. no i że pozostawiając innych - że nic ci do innych myśli pragnień potrzeb celów nie twoich nieswoich ... ale możliwości jest jednak wiele nieskończenie wiele różnych dróg.

niedziela, 3 lutego 2019

jedynie



ale wiem że droga jest tą którędy doszłaś do dziś, wracając więc do początku tego czemu nadałaś sens, stąd początek bezsensu, niebytu przed którym uśmierca ją chwilowo wierzy czeka na chwilę za chwilę już po chwili kwili obawa cokolwiek po niej nie ma gorszego wyboru wybiera mniej zły

niedziela, 26 sierpnia 2018

oddech

prawie poczułam, właściwie czułam przed chwilą chociaż jakby tak się zastanowić.. tylko po co, skoro nikt już nie wierzy, skoro mi na ich wierze nie zależy, skoro nie szukam potwierdzenia; nie wiem więc po co mi to i nad czym ja się zastanawiam w ogóle. NAD CZYM TY SIĘ ZASTANAWIASZ dziewczyno?! niech ci teraz udowodnią jak bardzo się mylić możesz bo za pewnik jakiś to niby z jakiej racji ktoś coś. jeszcze ci udowodnią że to własnie powiedziałaś, że o tym na pewno myślałaś, że przed tobą jeszcze, a *** !!!