wtorek, 27 lipca 2021

Przeddzień


Nawet widać poparzenie z czerwca tego roku. W tym roku głównie ręką lewa, choć prawa też trochę; rok temu prawa bardziej. Tutaj prawa - od wewnętrznej strony, zakładam że nawet ślad po tym nie pozostanie. Zresztą to "ostatni dzień umierania" 


Nadal żyję!
I nigdy nie umierałam z powodu oparzenia, no ale...


Wbrew pozorom, DZIĘKUJĘ, wiadomo.

poniedziałek, 26 lipca 2021

bez początku, ale...

(na pewno było też na PC, rok 2014)


(...) istniejącym gdzieś jako już - jako teraz, choć nie tu. być może, możliwe że kartka nie jest biała, ale nie o tym chciałam, nie o tym piszę, nie o tym sen, jeśli w ogóle o czymkolwiek; bez znaczenia. czułam się osaczona, więc próbowałam stamtąd uciec; uciec od nich, od ich rąk, dotyku, bliskości, od swojej obsesyjnej wręcz (nie)chęci - jakby narzuconej mi, nakazanej z zewnątrz, w mojej głowie zakodowanej/zapisanej potrzeby przylepiają się do każdego, do wszystkich i wszystkiego. była też piwnica, ulica, okno mojego ojca w kamienicy istniejącej do dziś, do której bałam się wejść... znalazłam się na klatce - niczym w klatce - na schodach; na ścianach napisy jakby moje lub ludzi mi znanych: o mnie to! strych, piwnica - strychopiwnica; piwnica moja, strych koleżanki; a nawet elementy pralni, w której słuchaliśmy muzyki, podziwiając tatuaże Krzysia, zachwycając się jego niebieskimi oczkami.


(tylko/aż tyle zapamiętałam)

niedziela, 25 lipca 2021

nic poza tym

to się nigdy nie zmieni, nie pozwolę sobie; zresztą nie ma innej przyjemności, nie ma tożsamości, nie ma celu innego; nie ma wolności poza tą narzuconą, poza wyznaczoną; no i nie ma uczuć innych, emocji żadnych, nie teraz. nie ma teraz żadnego.