sobota, 6 lutego 2021

e tam (bz)

no ale w ramach wytłumaczenia, samej siebie uspokojenia - to BEZ ZNACZENIA. ile tego było, 4? pytanie retoryczne, no jasne że 4. ojojoj! żeby ci się czasami nie zawalił świat... masz poważne problemy z poczuciem tożsamości, wiesz? no jasne, że jasne. nie staraj się udowodnić sobie że jest inaczej. niektórych słabości nie warto zwalczać siłą //zresztą po co? by kompletnie roz*ebać się? w imię czego i po cholerę? to też jedna z niewielu przyjemności twoich - budowanie (...) tworzenie, przedstawienie, teatrzyk, oklaski, "oto ja" - też mi się przypomniało... od lat ten sam cel i droga ta sama//


JESTEŚ NIĄ!

S. nie istnieje. 


mimo wszystko nie przejęłam się aż tak. nie tak jak dawniej bywało. tylko że dawniej być może i grzech przeciwko niej cięższy, toteż kara większa, kara samej sobie wymierzona. ALEŻ TO GŁUPIE, ja wiem! luzik ;P

sobota, 9 stycznia 2021

brak

przyznaję
kim
nigdy
nikomu


ZNALAZŁAM WSPOMNIENIE (!) zabawne z perspektywy czasu być może i pewnie odchodząc uśmiechnę się. zostawiłam za sobą g. i krateczki czerwone karteczki, długopis, papier i M. przepięknie zabiłam się.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

przede

dołączyłam, wytrzymałam 10 dni tym razem, następnym będzie lepiej. będzie wspaniale, czyli tak jak zwykle. nie wiem czy wrócę... w nowych miejscach, tak samo zresztą jak w starych, to nadal ja, na zewnątrz i wewnątrz. ogólnie nie zmieniło się nic, z tą różnicą tylko, że odzwyczajam się od relacji, ludzi; a chciałam tak po prostu, bez udawania już wejść w jakąś grupę i przedstawić siebie, chociażby cząstkę prawdziwą, kilkuzdaniową, cząsteczkę. niestety nie da się, nie uda. nie ma możliwości bym pozwoliła sobie przed (...) a później to już przecież gra, nieprawda, nie-ja.

chodzi też o to, a może przede wszystkim o to właśnie, że nie ma w tym żadnej przyjemności bez planu, bez narzucenia sobie celu, albo wyznaczenia drogi. tu nie chodzi o cel właściwie, który na wyciągnięcie ręki, tutaj chodzi o drogę. tzn. droga sama w sobie jest celem, albo drogi tej koniec (raczej) ... pomijając. 

taaak, gdybym dziś spróbowała, wykończyłabym się. za jakiś czas mogę i zrobię to prawdopodobnie, tam lub w miejscu innym, bliższym mi, bardziej znanym. tak na marginesie: to tylko przyzwyczajenie, w tym nic wielkiego, ważnego, nic wyjątkowego. chociaż, z drugiej strony, nic nie wiąże nas bardziej, nic bardziej nie zniewala, w sumie też nic bardziej nie tworzy nas. niczym więcej nie jestem niż zbiorem przyzwyczajeń.

piątek, 18 września 2020

pst

rozmawiałam z nią wczoraj (lub przed) i zgodziła się, ale nie o tym, nie o tym chciałam. mnie zdziwiła reakcja moja. wcześniej, dopóki nie usłyszałam jej, dopóki nie mówiła konkretnie do mnie (bo w sumie słyszeć to słyszałam u Z chociażby, u babci, mamy) mi to właściwie obojętne było. no może niezupełnie, ale emocjonalnie przynajmniej jednak ... się kompletnie rozpie*** KOMPLETNIE. trudno mi było powstrzymać łzy, już pod koniec rozmowy prawie że płakałam, chciałam powiedzieć że ją kocham czy coś w tym stylu, pojawiły się jakieś obrazy z dzieciństwa, wspomnienia. rozłączając się rozpłakałam się, w ogóle nie miałam kontroli nad tym, nie potrafiłam się powstrzymać.


ja wiem że na pomoc jakąkolwiek to liczyć nie można, że na poprawę. tzn. poprawi się jedno, a pogorszy drugie i miałam wrażenie że kłamię, że okłamuję ją. no ale mówiłam, że nie ma wyjścia, że "umrzesz niestety, jeśli nie" (co chyba prawdą jest) mimo wszystko mam wyrzuty sumienia.

sobota, 22 sierpnia 2020

słówko o L.

jednak psychoza, niestety, ale to pewne jest. w tym zawsze było coś psychotycznego, w każdym lęku jej, obawie, w każdej obsesji, w każdym przyzwyczajeniu i każdym schemacie działań. jej myślenie, postrzeganie, czy interpretacja wydarzeń - to wszystko było urojeniowe, paranoiczne, zawsze. zawsze była też "dziwna" - dziwniejsza niż ja, zdecydowanie bardziej nieprzystosowana, tylko że ja w tym widziałam rys autystyczny bardziej, tym też tłumaczyłam całokształt, całą tą "dziwność" ... no ale.

mówiłam (...) żeby poszli do psych, bo ona nie wyjdzie z domu i nie zacznie jeść i bez sensu jest tłumaczyć i krzyczeć bez sensu, a ten przy niej podobny i utwierdza ją w chorych przekonaniach, oboje zresztą zagłodzą się, o ile wcześniej nie pozabijają.

dobre geny.

środa, 19 sierpnia 2020

fifi (ajć, musiałam zmienić wpis)

wcześniej

tak, jestem narcyzem
oczywiście, nienawidzę siebie

nie wiem po co mi to wszystko
zostałam tam z powodu (...)

jak wiele twarzy ma jeden człowiek, nawet czysto fizycznie w zależności od "strony" spojrzenia. to jest szczególnie widoczne u kobiet bo te są bardziej od mężczyzn zmienne. ja w tej chwili mówię o fizyczności głównie - wystarczy zmiana makijażu, inna fryzurka, uśmiech, minka, boczek, loczek i jesteśmy kimś jakby innym, możemy być.

a oczy mam brązowe, ewentualnie piwne po ojcu. na tym drugim zdjęciu* mam mamy mojej spojrzenie i kolor oczu mi wyszedł taki jak w rzeczywistości mojej mamy (jakiś taki szary) i kształt oczu nawet już nie ojca a jej.


jest w tym coś dziwnego i coś fascynującego, chwilami niepokojącego być może (przypomniało mi się - kiedyś mówił o tym też R). nigdy chyba, albo od bardzo dawna nie interesowałam się aż tak wyglądem, tym własnym, ale chyba też i innych, a jeśli nawet to nie w tym sensie... zresztą wróć do myśli R. 

 


edit:
 
*które z pewnych powodów, a właściwie nie z "powodów" w liczbie mnogiej, a z POWODU jednego konkretnego, usunęłam niestety, stety (?) nie przedstawię go. w zamian może być to:


 
tam jest już fifikse, nie N-e.
boję się coraz mniej. 

sobota, 8 sierpnia 2020

no tak

usunęłam z powodu lokalizacji jak i problemów z google. 

się.

nieważne.

a jestem (znów) z powodu... 

ha!

połączona z google.

ważne.

ależnocóż.

takwiem.

to tylko zarys, plan.

*******

edit: 

jednak kolejny raz ukryłam się.

kolejny raz ukrywam się.