sobota, 29 lipca 2023

(18) Martuś, no!

to pomaga, a szkodzi w stopniu zdecydowanie mniejszym niż (...) poza tym nawet gdyby, to i tak byś robiła i to ;) no to chyba lepiej "szkodzić" sobie TYLKO tym, jeśli już. 

*spokojnie w cudzysłowie, bo pomoc jest większa, w przeciwieństwie do (wiadomo).

poniedziałek, 10 lipca 2023

wszystkiego najlepszego

uważam, że nie powinno się mówić o sprawach ważnych, żeby nie zapeszyć chociażby, ale też dlatego by inni nie mieli możliwości życzenia czegoś złego, że niespełnienia - tego, co chcemy by spełniło się, lub spełnienia - tego, czego się boimy, czego byśmy nie chcieli.

ojej, ale mam potrzebę.
nie, właściwie nie :)
tak sobie piszę z oczywistych (dla mnie) powodów.

sobota, 8 lipca 2023

o m. kolejny raz

w dużym stopniu utożsamiałam się z nią, nadal trochę patrzę jak na cząstkę siebie. właściwie odwrotnie - czas przeszły to lustrzane odbicie bez akceptacji raczej, stąd i dawna "nienawiść" która zresztą nigdy nie była szczera - to była walka dla samej walki, zresztą zawsze wiedziałam czego w niej nie lubię i że to lustro, że nie lubię w niej siebie. w gruncie rzeczy nigdy chyba nie życzyłam jej źle, wręcz odwrotnie z czasem: życzyłam jej wszystkiego najlepszego. moje życzenia spełniły się. to jest dziwne uczucie i strasznie dziwnie jest patrzeć na sukces kogoś, kto mógłby być mną przecież, tzn ja mogłabym być nią, bo przecież BYŁYŚMY w jednym miejscu i w jednym czasie z tymi samymi problemami, skłonnościami, cechami, zachowaniami, etc. łączyło nas bardzo dużo. to jest niesamowite, w jakimś sensie fascynujące, jak podobni do siebie bywają ludzie z podobnymi zo. (nawet fizycznie niekiedy) choć może to (...) nieważne. to przecież te same role //choć tak naprawdę n* odgrywać mogą nieskończenie wiele różnych ról, ona akurat wyjątkowo bliską tej mojej odgrywała i może dlatego właśnie gdy patrzę na nią teraz, to tak jakbym patrzyła na siebie, na jakąś alternatywną wersję mnie, na kogoś kim mogłabym być przecież, gdybym nie poddała się. 

widocznie była (jest) dużo silniejsza niż ja.

*w jej przypadku niekoniecznie to problem aż tak duży, może więcej jednak cech h. (które u mnie też występują, więc to bez znaczenia, to jest mieszanka, jak i u większości zapewne).

a, właściwie to chciałam napisać, że wszystko jest płynne, że nic nie jest czarno białe - o tym być miało głównie, tzn taka była myśl przewodnia, wyszło co innego. nie no, nie że "nic" tylko że "człowiek". zawsze tego rodzaju myśli pojawiają się gdy gdzieś tam ją widzę, bo i to przecież wspólne nam było. pamiętam jak kiedyś wspominała, że dobrze funkcjonuje w sytuacjach kryzysowych, że tak normalnie niewiele czuje, że jest w stanie odegrać wiele uczuć, w tym rozpłakać się na zawołanie. sama niegdyś podciągała to pod psychopatię, dziś nazywa siebie empatą. śmieszne? no nie do końca właśnie, ja w tym wcale sprzeczności nie widzę. tzn widziałabym w niektórych przypadkach czystej psychopatii, tej "primary", zresztą pomijając, bo ja piszę o konkretnym przypadku, a to nie psychopatia przecież. patrzę na nią teraz i widzę że gra, choć teraz może i mniej, ale to przedstawienie, w sumie kilka co najmniej przedstawień, które odegrała ze trzy (?) lata temu mniej więcej, było na bardzo niskim poziomie, sama zrobiłabym to lepiej, myślę że bardziej naturalnie :) mimo wszystko widzę w niej człowieka, któremu udało rozwinąć się, emocjonalnie też; widzę szczerość niekiedy, dużą wrażliwość (zawsze widziałam). nigdy nie nazwałabym jej człowiekiem złym, zresztą niewielu ludzi tak bym określić mogła. o tym właśnie myślałam.

***

znalazłam w starym telefonie.

w związku z czym wiadomo.

piątek, 7 lipca 2023

zobacz, świat!

wszystko idzie nie tak jak powinno, jak miało. wszystko, czyli ja. to ostatni taki, ostatni w ostatnim czasie.

uwolniłam się od wielu ludzi, jednym tłumacząc, wyjaśniając dokładnie, innych zostawiając bezsłownie. a, zakończyłam też coś jednym zdaniem w złości wypowiedzianym, choć tak naprawdę nic nie mam do tego człowieka, mógł sobie być nawet, nie miało to znaczenia większego, znalazł się pretekst więc wykorzystałam go. uwolniłam się od tych, od których chciałam i od tych, od których niekoniecznie. to i tak na jedno wychodzi, wszyscy i wszystko.

został tylko jeden człowiek w tej chwili, z którym by wypadało relację zakończyć, lub określić ją bardziej, nie dawać nadziei na (...), to jest dla mnie jakiś problem, a przecież to nic wielkiego, problem będzie większy jeśli będę ciągnąć to nadal, a znając siebie będę, dopóki nie znajdę pretekstu, dopóki nie zostawię bez słowa. (nie mam powodu by jakąkolwiek krzywdę tej osobie robić). 

to nie moja odpowiedzialność, nie moja rola, nie moje marzenia, uczucia nie moje, nie moje cele i dążenia. moja wina jedynie, że nie potrafię powiedzieć wprost pewnych rzeczy, że określić się nie potrafię, że wygląda to jakby była szansa, że wygląda jak niezdecydowanie, wahanie, ale to nie to (zazwyczaj, bo nie dotyczy wszystkich relacji akurat), to brak asertywności i współczucie, litość raczej. czasami. tylko CZASAMI, bo mi przechodzi w gorszych chwilach, albo w lepszych, w tej chwili w gorszych, ogólnie w różnych. sprawia mi przyjemność niekiedy to, że ... 

nie, jednak w najmniejszym stopniu nie zmieniłam się. zmieniło się coś, mam nadzieję przynajmniej, bo akurat od kilku dni tak jakby powielam stare schematy, więc najlepiej nie jest. niezupełnie "powielam" (co to znaczy?), nie w takim stopniu jak dawniej, mimo wszystko zjebałam no, bo się nie da tego określić ładniej. nadal sobie nie ufam, z tym nie można się dobrze czuć.

środa, 5 lipca 2023

nawet p.

było ich chyba kilku i wszystkich ich zniszczyć chciałam, w jakimś sensie zranić lub skrzywdzić (fizycznie nawet, też) i było to świadome, celowe, tzn. działałam z premedytacją, jednak ci ludzie byli specyficzni wydaje mi się. chociaż nie wiem, wydaje mi się też, że był ktoś, przed kim uciekałam lub ukrywałam się wśród nich i gdy tak teraz patrzę na to z boku, z perspektywy czasu, tak po prostu jako obserwator niezbyt wyraźnego wspomnienia, to poza całym tym spierdoleniem (aj), bo to coś, co rzuca się w oczy chyba, dostrzega się, czuje - to poza tym właśnie, widzę też powtarzalność, pewnego rodzaju schemat, zresztą jak i we wszystkich innych działaniach moich. mimo wszystko trochę inny był to schemat i nawet całe to spie*** inne, niby moje, ale jakieś takie trochę mi obce i trochę straszne w całej tej obcości* //coś takiego chyba czułam, jakoś tak opisałabym to. zresztą oni byli dziwni i dziwna byłam ja wśród nich. wszystko było wbrew sobie tak jakby. to nawet nie to, że ja tego chciałam, ja nie mogłam inaczej, nie widziałam bezpieczniejszej drogi, dla mnie bezpieczniejszej; ja tych bezpiecznych bardziej bałam się.

*moja znajoma, no ta, codzienność, w gruncie rzeczy straszniejsza jest (nic to odkrywczego przecież).


[151222było] ogólnie raczej było.

piątek, 16 czerwca 2023

jak też

p. 

NIC.

jednak od...

***

to, o czym nie napisałam ważniejsze jest. zawsze najważniejsze jest to, co niewypowiedziane. troszkę z powodów obsesyjnych piszę, nadal. nadal mimo wszystko się dość dobrze czuję, nadal mam sporo nadziei, wiary, motywacji; nadal uważam, że jestem na dobrej drodze, że jest lepiej niż jeszcze kilka miesięcy temu chociażby. tak w ogóle to życie jest bez sensu - nie, że to moje konkretne, ale życie w ogóle, to oczywiste w sumie. każde życie kończy się śmiercią. realizuj swoje te, no te... no! no? no co? to wcale nie żart. znaczenie zawsze jest indywidualne, sztucznie nadane w jakimś sensie, z różnych powodów na przestrzeni życia wyuczone, nadane, w głowie zakodowane - nie ma innego celu poza życiem w zgodzie ze sobą; nie ma innego celu poza kroczeniem własną drogą. to się chyba zrymowało nawet, niecelowo zupełnie. to nic wzniosłego zresztą, życie jest tak bezsensowne że aż śmieszne to nawet. no tak, śmieszne to, przerażające, smutne, ale i jakaś ulga w tym jest gdy się to naprawdę zrozumie, poczuje. nie żeby mnie coś oświeciło, że tak akurat w tej chwili, bez przesady, no ale tak jakoś, mam wyższy poziom tych wszelkich neuroprzekaźników, bo wiosna, lato prawie, bo słońce... no nie tylko, ale i trochę z tego powodu też, ja wiem. pomyślałam też sobie, że na szczęście z natury raczej nie mam z tym problemu, znam ludzi u których ten problem jest duży, że mają problem z nastrojem niezależnie od czynności, myśli, od siebie - mój nastrój jest zależny ode mnie, zawsze był i zawsze też poczucie tego miałam silne - że nic nie wpływa na mnie bardziej niż JA; w gruncie rzeczy to błogosławieństwo jest, choć słabością moją uczyniłam to z własnej woli, ale już dobrze, możesz zostawić to. znaczenie najważniejsze ma to, co zawsze dla mnie znaczenie największe miało, to niezmienne pozostanie, to jest tak zakodowane w mojej głowie, że naturą jest. w zgodzie z naturą ŻYJ. nie ma innego sensu poza tym.