sobota, 8 lipca 2023

o m. kolejny raz

w dużym stopniu utożsamiałam się z nią, nadal trochę patrzę jak na cząstkę siebie. właściwie odwrotnie - czas przeszły to lustrzane odbicie bez akceptacji raczej, stąd i dawna "nienawiść" która zresztą nigdy nie była szczera - to była walka dla samej walki, zresztą zawsze wiedziałam czego w niej nie lubię i że to lustro, że nie lubię w niej siebie. w gruncie rzeczy nigdy chyba nie życzyłam jej źle, wręcz odwrotnie z czasem: życzyłam jej wszystkiego najlepszego. moje życzenia spełniły się. to jest dziwne uczucie i strasznie dziwnie jest patrzeć na sukces kogoś, kto mógłby być mną przecież, tzn ja mogłabym być nią, bo przecież BYŁYŚMY w jednym miejscu i w jednym czasie z tymi samymi problemami, skłonnościami, cechami, zachowaniami, etc. łączyło nas bardzo dużo. to jest niesamowite, w jakimś sensie fascynujące, jak podobni do siebie bywają ludzie z podobnymi zo. (nawet fizycznie niekiedy) choć może to (...) nieważne. to przecież te same role //choć tak naprawdę n* odgrywać mogą nieskończenie wiele różnych ról, ona akurat wyjątkowo bliską tej mojej odgrywała i może dlatego właśnie gdy patrzę na nią teraz, to tak jakbym patrzyła na siebie, na jakąś alternatywną wersję mnie, na kogoś kim mogłabym być przecież, gdybym nie poddała się. 

widocznie była (jest) dużo silniejsza niż ja.

*w jej przypadku niekoniecznie to problem aż tak duży, może więcej jednak cech h. (które u mnie też występują, więc to bez znaczenia, to jest mieszanka, jak i u większości zapewne).

a, właściwie to chciałam napisać, że wszystko jest płynne, że nic nie jest czarno białe - o tym być miało głównie, tzn taka była myśl przewodnia, wyszło co innego. nie no, nie że "nic" tylko że "człowiek". zawsze tego rodzaju myśli pojawiają się gdy gdzieś tam ją widzę, bo i to przecież wspólne nam było. pamiętam jak kiedyś wspominała, że dobrze funkcjonuje w sytuacjach kryzysowych, że tak normalnie niewiele czuje, że jest w stanie odegrać wiele uczuć, w tym rozpłakać się na zawołanie. sama niegdyś podciągała to pod psychopatię, dziś nazywa siebie empatą. śmieszne? no nie do końca właśnie, ja w tym wcale sprzeczności nie widzę. tzn widziałabym w niektórych przypadkach czystej psychopatii, tej "primary", zresztą pomijając, bo ja piszę o konkretnym przypadku, a to nie psychopatia przecież. patrzę na nią teraz i widzę że gra, choć teraz może i mniej, ale to przedstawienie, w sumie kilka co najmniej przedstawień, które odegrała ze trzy (?) lata temu mniej więcej, było na bardzo niskim poziomie, sama zrobiłabym to lepiej, myślę że bardziej naturalnie :) mimo wszystko widzę w niej człowieka, któremu udało rozwinąć się, emocjonalnie też; widzę szczerość niekiedy, dużą wrażliwość (zawsze widziałam). nigdy nie nazwałabym jej człowiekiem złym, zresztą niewielu ludzi tak bym określić mogła. o tym właśnie myślałam.

***

znalazłam w starym telefonie.

w związku z czym wiadomo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz