...nie jest łatwo.
wiedziałam że czekają mnie dni gorsze, ale to nie tragedia; to nawet nie dzień, a godziny, minuty nawet chyba. chwile. przychodzą, mijają.
...nie jest łatwo.
wiedziałam że czekają mnie dni gorsze, ale to nie tragedia; to nawet nie dzień, a godziny, minuty nawet chyba. chwile. przychodzą, mijają.
Czuję się trochę tak, jakby mnie wypuścili z więzienia.
Nie wiem co robić właściwie, ale nic w tym złego, nic nie ogranicza (?) mnie (nie to słowo; nie przytłacza raczej, być może)
W tej chwili akurat niewiele zrobię, możliwe że przeziębiłam się (co też w najbliższych dniach pomogłoby mi w czymś).
(w planach: oczyścić się, przeprosić kilka osób kiedyś w jakimś sensie dla mnie ważnych, bliskich, tych którzy na to zasługują. to akurat trudne być może).
... DZIĘKUJĘ
trudno to opisać. może kiedyś, nie wiem. prawda jest taka, że nie widziałam rozwiązania, nie było innej drogi, nawet nie wyobrażałam sobie że inną mogę znaleźć. no i jest, się stało samo, niezależnie ode mnie, mojej woli. kurcze no, Marta, z własnej "woli", bez motywacji w postaci takiej jaka pojawiła się, nie zmieniłabyś wiele, pewnie nic. dobra, przerwa. pomyślałam sobie, że nawet to słowo, w sumie kiedyś często przeze mnie używane, znaczy coś innego już, nigdy już nie będzie oznaczało tego co dawniej. dziwne to trochę. nigdy już nie ucieknę w ten sposób, nie będzie przerwy, ucieczki od siebie. nawet śmieszne to trochę - ja się wolna czuję.
***
edit:
a, zapomniałam dodać, tak pomyślałam sobie: nie będzie "ostatnich dni umierania" :) niczego takiego nie będzie już.
Głównym motywatorem jest strach, chyba zawsze. Jednorazowy błąd mógłby przekreślić wszystko, jest wielce nawet prawdopodobne że przekreśliłby. Z reguły jednorazowe dopuszczam oznacza że dopuszczam w ogóle, bo nie cofnie się już raz przekroczonych granic. Przekroczenie TYCH granic w praktyce równoznaczne jest z samobójstwem - równałoby się z wybieram śmierć. NIE WYBIERAM. WYBIERAM ŻYCIE.
Tak na marginesie i nie do końca w temacie (chociaż po części też) - rozmawiałam z A. Łatwiej mi przychodzi to co kiedyś niezbyt łatwe było. Zresztą pozbyłam się wielu obsesji też (!!! naprawdę niektóre po prostu rozpłynęły się w konfrontacji ze strachem). Muszę mieć zajęcie przecież, jakąś rozrywkę, coś na miejsce (...) Nie mam konkretnego celu, ale wiem czego się boję.
to chyba lęk, ale i ekscytacja jakby
nie mogę utartymi ścieżkami
skoro sama sobie pomóc nie potrafiłam
/w tej chwili boję się powiedzieć dziękuję/
wiem. tylko wiem - tak myślę, rozumiem, ale zupełnie nie czuję. nie mam pojęcia jak poczuć, odnaleźć, szukać, gdzie szukać, lub jak przestać szukać i czego właściwie. fakt jest taki, że nie jestem szczęśliwa, że się szczęśliwa nie czuję i jasne że z własnej woli, winy, choć możliwe też że w jakimś stopniu z przyczyn niezależnych ode mnie, tylko że bez sensu jest zastanawianie się nad tym, niczego to przecież nie zmienia. gorzej z pragnieniami, potrzebami, wydaje mi się, że głównie te/one są przeze mnie tłumione, na tyle silnie i skutecznie, że ich nie rozumiem, nie rozpoznaję, nie czuję (chyba) lub nie w pełni odczuwam, że bronię się przed (...) wydaje mi się, że się ich boję i/lub brzydzę, że z jakiegoś powodu nienawidzę ich, z jakiegoś powodu nie akceptuję, więc próbuję zabić/zdusić w sobie wszelkie przejawy jakichkolwiek potrzeb, nawet wielu podstawowych - (nie)czysto ludzkich, wręcz zwierzęcych, instynktownych. wypieram się ich, nieustannie wypieram. JA NIE TŁUMIĘ EMOCJI, A SIEBIE.
przecież to bez sensu, bo moje samopoczucie uzależnione jest od kilku jedynie czynników, określonych, niezmiennych, STAŁYCH. nie powinnam doszukiwać się w tym czegoś głębszego, bo o ile oczywiście przyczyna jakaś tego jest i ona zapewne leży głębiej, to i tak niczego na planie fizycznym i emocjonalnym nie zmienia; nie zmienia tego co tu/teraz/dziś wpływ na mnie ma, niezależnie od przyczyny pewne wyuczone mechanizmy samoregulacji są jakie są i nie wiem czy świadomie zmienić je mogę, nie wiem właściwie czy chcę; ja mam wrażenie że rozpadnę się, nic nie mam poza nimi; zresztą to niemożliwe, bo to dzieje się z automatu, prawie że samo. nie dopuszczam do...