no właśnie NIE, nie zrobię tego, przynajmniej nie w ten sposób, tzn. nie w sposób oczekiwany (i też ok, albo dlatego właśnie. się okaże). niewielka to zmiana, w dodatku związana z konkretnym planem, więc w gruncie rzeczy żadna, heh ;)
poniedziałek, 9 października 2023
niedziela, 8 października 2023
przerwa czy coś, czy, no tak
dobra, na serio potrzebuję przerwy bo zaczynam przekraczać granice wszelkie, jak zawsze. to chyba służy właśnie temu, by się odciąć; by kogoś/coś zostawić; by mieć ku temu pretekst, powód jakiś. poza tym to też potrzeba wyładowania się na kimś, wyżycia, w jakimś stopniu na pewno.
nie mam kogo zapytać o to czy wszyscy mężczyźni są j***nymi zbokami.* (ponieważ nie mam kontaktu z tymi, z których zdaniem bym się liczyła, których bym szanowała, ponieważ przychodzą mi do głowy jedynie dwie osoby, które by mogły mi odpowiedzieć szczerze, ponieważ nie ma ich! zostawiam tych na których mi w jakimś sensie zależy, ajć, jak miło)
ja naprawdę czegoś bym się chciała dowiedzieć, no ale trudno, w tej chwili się nie dowiem niestety.
*ok, może przesadziłam. tzn. ja mam wrażenie że to nie jest przesada wcale, ale chodzi mi o to, że nie próbuję być złośliwa, wbrew pozorom. wydaje mi się, przynajmniej tak z moich obserwacji, doświadczeń różnych wynika, że większość osobników płci męskiej ma jakieś specyficzne upodobania, w sensie że są one... i teraz nie wiem jak to okreslić, bo chciałam napisać, że są one "nietypowe" lub "odbiegające od normy" ale skoro wydaje mi się, że jakieś odchyły dotyczyć mogą większości, to w jakim sensie to w ogóle odchyły są (?) nie powinnam więc mówić, że coś jest nietypowe lub odbiegające od normy, bo wychodzi przecież na to, że wszystko to norma jest. obrzydliwe to może być w moich oczach co najwyżej i smutne też trochę nawet, ale nie ma we mnie złości (raczej), nikt sobie zjebanego mózgu nie wybiera przecież, a skoro to "norma" i dotyczy większości, to chyba współczuć powinnam nawet, bo to takie upośledzenie przypisane płci; rodzi się takie biedne niewinne dziecko i z góry skazane jest na to, że wyrośnie na popaprańca. w gruncie rzeczy to tragedia. ku*** nienawidzę mężczyzn, no tak.
sobota, 7 października 2023
roz.
jedna kamienica, taka samotna, obok bunkier, krzaki, "dolina". okno też było wyjątkowe, jedyne takie w całej kamienicy, prawdopodobnie środkowe. no tak, raczej... klatka schodowa była w jakimś sensie straszna, specyficzna, schody specyficzne, bałam się tych schodów (?) chyba. nie pamiętam psa, wiem że był. pamiętam, wabił się Raptek, podobno odprowadzał nas do domu tą dróżką "na skróty" - tą samą, przy której był taki lasek jakby (sporo drzew), ale to nie "lasek" tzw. (wiadomo), ten prowadzący do "żłobka" to nie. to ten lasek przy "dolinie". tak, ten przy dolinie. ten z drzewem na którym od zawsze wisiała lina, huśtawka, na której się huśtałeś pijany. pijany?! no tak. ja na tej huśtawce w wieku przedszkolnym chyba próbowałam zabić koleżankę. pamiętasz M? taaak. przy tej samej dróżce Kip napadał na ludzi. pamiętasz Kipa? ojej. Ty tak mówiłeś chyba (?) w jakiś specyficzny sposób, chyba "jejciu" jakoś tak. heh, pamiętasz takie rzeczy? to akurat zapamiętałam (...) KONIEC. tak?! jejciu no! ;)
(pominęłam sporo)
piątek, 6 października 2023
droga do domu
czwartek, 5 października 2023
dr.
i tak zaglądałaś. ostatnio jak weszłaś to zostałaś. nie, no właśnie nie. nie mam w tej chwili tego, a chyba bym chciała, potrzebowała czasami (?) chwilami, bo raczej to wszystko na chwilę, przez chwilę. z drugiej strony to jest tak, że ta chęć znika, tzn. nie tyle znika, co zostaje na siłę wręcz zepchnięta gdzieś tam na dalszy plan (dosłownie), ale to wynik tego, czego nie chcesz, z czym walczysz przecież... i gdybyś kiedyś rzeczywiście wygrała, to dążyłabyś do... no? do czego? czego byś chciała, gdybyś nie musiała walczyć już? lubię Cię Marta, wiesz? w gruncie rzeczy nikogo bardziej nie lubię.
środa, 4 października 2023
nie tylko o tym co oczywiste
jednak nie mam covida (to wcale nie plus), ale nie o tym chciałam. w sumie to nie wiem o czym chciałam. jest mi przykro lub smutno (musiałabym się zastanowić nad różnicą). kochałam na swój sposób na pewno niektórych ludzi, lub niektóre inne żywe stworzenia, natomiast, tak obiektywnie i szczerze, ja bym komuś takiemu jak ja nie zostawiła pod opieką nawet psa. mam mieszane uczucia, nie wiem. Freak miał chyba dobrze pod pewnymi względami, pod pewnymi względami dużo lepiej niż wiele psów, chyba był szczęśliwym psem (pod pewnymi względami - znowu). mam wyrzuty sumienia w stosunku do tych jednostek bardzo nielicznych, przeze mnie kochanych. na pewno będę jeszcze miała jakieś zwierzę/zwierzęta, tj. psy, koty ewentualnie, innych zwierząt raczej pod uwagę nie biorę.
wtorek, 3 października 2023
dodając jeszcze
to było na przystanku, na którym stanęłam tylko dlatego, że mnie jakaś starsza kobieta zaczepiła pytając o tramwaj – czy dojedzie gdzieś tam jadąc tramwajem jakimś tam. ja ogólnie mam bardzo słabą pamięć do twarzy, na ulicy rozpoznaję tylko ludzi wyjątkowo bliskich mi, których znam od wielu lat, czyli w praktyce to raczej członkowie rodziny jedynie, nikogo innego nie rozpoznaję gdy spotykam go poza miejscem do którego przypisany jest. no nie wiem, np. sąsiedzi są "przypisani" do mojego bloku i okolicy, czyli jak sąsiada spotkam na klatce schodowej lub w pobliskim sklepie, to rozpoznam go, ale jak go spotkam w miejscu w którym z reguły go nie widuję, to prawdopodobnie będę miała problem z rozpoznaniem kto to. nawet przypominam sobie takiego człowieka z którym coś mnie w jakimś sensie łączyło kiedyś, chodziliśmy razem po pubach głównie (ha!) mimo wszystko to była osobą pod pewnymi względami dość bliska mi, ale jak go spotkałam w miejscu, w którym nie spodziewałam się spotkać, to się przez dłuższą chwilę musiałam zastanowić skąd ja go znam. podobnych sytuacji było wiele, no ale pomijając. ja K. nie widziałam kilkanaście (?) lat, myślę że ogólnie jest mało prawdopodobne by kogoś rozpoznać po tak długim czasie, tym bardziej, że był jeszcze młodym chłopakiem gdy widziałam go lata temu, dzisiaj jest dojrzałym mężczyzną. właściwie to dziwne, że on poznał mnie, przecież ja też musiałam się zmienić bardzo. powiedział, że nadal wyglądam jak wtedy gdy miałam kilkanaście lat, no ale tak się mówi, wiadomo. tzn. ja wiem, że wyglądam na lat mniej niż mam, no ale nie na 15, bez przesady ;) bosze, jak on mi się podobał gdy dzieciakiem byłam. nawet teraz po tylu latach było w nim coś, co przypominało mi tego dawnego Krzysia. to oczywiste niby, bo przecież to ten sam człowiek, ale jednak fizycznie się zmienił bardzo. to, co przypominało mi kim jest, to było coś pozafizycznego właśnie (...) dobra, zostaw to na razie.
ja i tak skupiona jestem na czymś innym, mimo wszystko, jak zawsze. to są tak głupie powody dla których robię to wszystko, tzn. preteksty, na siłę wytłumaczenia (ale rzadko kiedy usprawiedliwienia; sporo sobie mogę zarzucić, ale nie to akurat; mam bardzo dużą samoświadomość, to jest coś ponadprzeciętnego raczej... i ch*j właściwie, nic mi to nie daje). Martuś, proszę. boję się, że to się nigdy nie zmieni. (właściwie to dzisiaj może być gorzej niż wczoraj, ale nie musi przecież. nie no, będzie ok. kurcze, jak ja sobie nie ufam, bardzo się siebie boję).
PS K potrafi pisać, ojej! ;) tak na serio to niczego nie chcę od niego.