poniedziałek, 26 lipca 2021

bez początku, ale...

(na pewno było też na PC, rok 2014)


(...) istniejącym gdzieś jako już - jako teraz, choć nie tu. być może, możliwe że kartka nie jest biała, ale nie o tym chciałam, nie o tym piszę, nie o tym sen, jeśli w ogóle o czymkolwiek; bez znaczenia. czułam się osaczona, więc próbowałam stamtąd uciec; uciec od nich, od ich rąk, dotyku, bliskości, od swojej obsesyjnej wręcz (nie)chęci - jakby narzuconej mi, nakazanej z zewnątrz, w mojej głowie zakodowanej/zapisanej potrzeby przylepiają się do każdego, do wszystkich i wszystkiego. była też piwnica, ulica, okno mojego ojca w kamienicy istniejącej do dziś, do której bałam się wejść... znalazłam się na klatce - niczym w klatce - na schodach; na ścianach napisy jakby moje lub ludzi mi znanych: o mnie to! strych, piwnica - strychopiwnica; piwnica moja, strych koleżanki; a nawet elementy pralni, w której słuchaliśmy muzyki, podziwiając tatuaże Krzysia, zachwycając się jego niebieskimi oczkami.


(tylko/aż tyle zapamiętałam)

niedziela, 25 lipca 2021

nic poza tym

to się nigdy nie zmieni, nie pozwolę sobie; zresztą nie ma innej przyjemności, nie ma tożsamości, nie ma celu innego; nie ma wolności poza tą narzuconą, poza wyznaczoną; no i nie ma uczuć innych, emocji żadnych, nie teraz. nie ma teraz żadnego.

sobota, 6 lutego 2021

e tam (bz)

no ale w ramach wytłumaczenia, samej siebie uspokojenia - to BEZ ZNACZENIA. ile tego było, 4? pytanie retoryczne, no jasne że 4. ojojoj! żeby ci się czasami nie zawalił świat... masz poważne problemy z poczuciem tożsamości, wiesz? no jasne, że jasne. nie staraj się udowodnić sobie że jest inaczej. niektórych słabości nie warto zwalczać siłą //zresztą po co? by kompletnie roz*ebać się? w imię czego i po cholerę? to też jedna z niewielu przyjemności twoich - budowanie (...) tworzenie, przedstawienie, teatrzyk, oklaski, "oto ja" - też mi się przypomniało... od lat ten sam cel i droga ta sama//


JESTEŚ NIĄ!

S. nie istnieje. 


mimo wszystko nie przejęłam się aż tak. nie tak jak dawniej bywało. tylko że dawniej być może i grzech przeciwko niej cięższy, toteż kara większa, kara samej sobie wymierzona. ALEŻ TO GŁUPIE, ja wiem! luzik ;P

sobota, 9 stycznia 2021

brak

przyznaję
kim
nigdy
nikomu


ZNALAZŁAM WSPOMNIENIE (!) zabawne z perspektywy czasu być może i pewnie odchodząc uśmiechnę się. zostawiłam za sobą g. i krateczki czerwone karteczki, długopis, papier i M. przepięknie zabiłam się.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

przede

dołączyłam, wytrzymałam 10 dni tym razem, następnym będzie lepiej. będzie wspaniale, czyli tak jak zwykle. nie wiem czy wrócę... w nowych miejscach, tak samo zresztą jak w starych, to nadal ja, na zewnątrz i wewnątrz. ogólnie nie zmieniło się nic, z tą różnicą tylko, że odzwyczajam się od relacji, ludzi; a chciałam tak po prostu, bez udawania już wejść w jakąś grupę i przedstawić siebie, chociażby cząstkę prawdziwą, kilkuzdaniową, cząsteczkę. niestety nie da się, nie uda. nie ma możliwości bym pozwoliła sobie przed (...) a później to już przecież gra, nieprawda, nie-ja.

chodzi też o to, a może przede wszystkim o to właśnie, że nie ma w tym żadnej przyjemności bez planu, bez narzucenia sobie celu, albo wyznaczenia drogi. tu nie chodzi o cel właściwie, który na wyciągnięcie ręki, tutaj chodzi o drogę. tzn. droga sama w sobie jest celem, albo drogi tej koniec (raczej) ... pomijając. 

taaak, gdybym dziś spróbowała, wykończyłabym się. za jakiś czas mogę i zrobię to prawdopodobnie, tam lub w miejscu innym, bliższym mi, bardziej znanym. tak na marginesie: to tylko przyzwyczajenie, w tym nic wielkiego, ważnego, nic wyjątkowego. chociaż, z drugiej strony, nic nie wiąże nas bardziej, nic bardziej nie zniewala, w sumie też nic bardziej nie tworzy nas. niczym więcej nie jestem niż zbiorem przyzwyczajeń.

piątek, 18 września 2020

pst

rozmawiałam z nią wczoraj (lub przed) i zgodziła się, ale nie o tym, nie o tym chciałam. mnie zdziwiła reakcja moja. wcześniej, dopóki nie usłyszałam jej, dopóki nie mówiła konkretnie do mnie (bo w sumie słyszeć to słyszałam u Z chociażby, u babci, mamy) mi to właściwie obojętne było. no może niezupełnie, ale emocjonalnie przynajmniej jednak ... się kompletnie rozpie*** KOMPLETNIE. trudno mi było powstrzymać łzy, już pod koniec rozmowy prawie że płakałam, chciałam powiedzieć że ją kocham czy coś w tym stylu, pojawiły się jakieś obrazy z dzieciństwa, wspomnienia. rozłączając się rozpłakałam się, w ogóle nie miałam kontroli nad tym, nie potrafiłam się powstrzymać.


ja wiem że na pomoc jakąkolwiek to liczyć nie można, że na poprawę. tzn. poprawi się jedno, a pogorszy drugie i miałam wrażenie że kłamię, że okłamuję ją. no ale mówiłam, że nie ma wyjścia, że "umrzesz niestety, jeśli nie" (co chyba prawdą jest) mimo wszystko mam wyrzuty sumienia.

sobota, 22 sierpnia 2020

słówko o L.

jednak psychoza, niestety, ale to pewne jest. w tym zawsze było coś psychotycznego, w każdym lęku jej, obawie, w każdej obsesji, w każdym przyzwyczajeniu i każdym schemacie działań. jej myślenie, postrzeganie, czy interpretacja wydarzeń - to wszystko było urojeniowe, paranoiczne, zawsze. zawsze była też "dziwna" - dziwniejsza niż ja, zdecydowanie bardziej nieprzystosowana, tylko że ja w tym widziałam rys autystyczny bardziej, tym też tłumaczyłam całokształt, całą tą "dziwność" ... no ale.

mówiłam (...) żeby poszli do psych, bo ona nie wyjdzie z domu i nie zacznie jeść i bez sensu jest tłumaczyć i krzyczeć bez sensu, a ten przy niej podobny i utwierdza ją w chorych przekonaniach, oboje zresztą zagłodzą się, o ile wcześniej nie pozabijają.

dobre geny.