Bardzo dużo czasu zajmuje mi polubienie kogoś, tzn ogólnie nawiązanie jakiejś więzi, u większości ludzi się to szybciej dzieje. Właściwie u większości to się dzieje zbyt szybko moim zdaniem. Ja nie potrafię poważnie traktować kogoś, kto wyskakuje z jakimiś uczuciami, silnymi emocjami, po jednym dniu znajomości. To jest strasznie niedojrzałe w moich oczach, choć i sama zbyt dojrzała nie jestem raczej, to jednak pod innym względem. Jak można otwierać się na kogoś po kilku godzinach rozmowy, dla mnie to niewyobrażalne jest, strasznie naiwne i głupie, zresztą to jest jedno i to samo.
U mnie to są lata. Nie dni, tygodnie, nie miesiące, a LATA całe, bym ja mogła powiedzieć że ktoś w jakimś sensie dla mnie ważny się stał, że w ogóle w mojej głowie, że emocjonalnie jakoś, zapisał się. Poza tym są chyba jeszcze inne czynniki sprzyjające temu zapisowi, gdy one nie wystąpią, szansa zapisu zmniejsza się. Każdy człowiek ma jakieś potrzeby, które inni ludzie w różnym stopniu zaspokajają; jeśli dana relacja nie zaspokaja żadnych potrzeb danego człowieka, relacja ta się w głowie takiej osoby nie zakoduje jako ważna, to oczywiste przecież. Wychodzi na to, że moje potrzeby wyjątkowo trudno jest zaspokoić, albo że to innym bardzo niewiele do "szczęścia" potrzeba.
Mimo wszystko są ludzie za którymi... tęsknię (?), których brakuje mi (chyba), którzy w mojej głowie zapisali się, ale to są jednostki nieliczne, czasami jednostki tworzące grupy, w sensie że kojarzone z określonym miejscem lub czasem, wtedy jednostka jawi się jako część danej grupy/czasu, co się wiąże z sentymentem na pewno; jest to jakiś rodzaj tęsknoty, związania.