zupełnie przez przypadek trafiłam na niego, na nich właściwie. zupełnie przez przypadek spotkałam tam ich. niby to żadne zaskoczenie, bo przecież od zawsze wiedziałam, podejrzewałam - w sumie na granicy pewności to wszystko, więc chyba jednak wiedziałam; tak, to oczywiste dla mnie zawsze było i do tej pory jest. mimo wszystko w jakimś sensie poruszyło mnie to, chyba nawet wzruszyło. sztuczne to z mojej strony, oparte jedynie na odbiciu (współczucie), ale nie o tym, to bez znaczenia jest. ogólnie trudno mi jest opisać uczucia, mam mętlik w głowie... pomyślałam sobie, że tam przedstawiona jest inna maska, inna tożsamość lub inna tożsamości część, że mogłam przecież poznać ich wcześniej, lata temu, spotkać gdzieś chociażby, minąć. nie pomogłabym im w żaden sposób wtedy (dziś pewnie nie bardzo też), nie uratowałabym, z wzajemnością zresztą - nikt z nich nie pomógłby mi wtedy, nikt nie uratowałby mnie.
{chaosik}
dziś/teraz akurat jestem "szczęśliwa" ...
przeziębiłam się
przeziębiłam się
Czy żyjesz ? - i to jest dosłowne pytanie
OdpowiedzUsuńżyję :)
UsuńTy też, jak widzę. zresztą wiem, bo czytałam Cię. zaglądam na fora, ale nie piszę, bo mam "kryzys" ... poza tym nie miałam ochoty na kontakt z ludźmi ostatnio; z tego też powodu nie odebrałam (wiadomo), no i wpakowałam się w benzo (znowu) ze stresu i ogólnie ze strachu (ale teraz trzeźwa jestem).
tak ogólnie to wszystko u mnie ok.
czytałam, że się boisz prawie tak samo jak ja ;)
nie bój się.
Ok - uważaj na siebie, bo jesteś w grupie podwyższonego ryzyka ze względu na swoje problemy ze zdrowiem.
OdpowiedzUsuńbardzo pocieszające, dziękuję ;)
Usuńwłaściwie to patrzę już na tą całą histerię troszeczkę inaczej; im dłużej to wszystko trwa, tym mniej boję się. ja już nawet wróciłam do funkcjonowania "sprzed" - wychodzę tak często jak wychodziłam, tyle tylko że z większą przyjemnością to wszystko... głupie zakupy chociażby - ja nawet nie wiedziałam jak dużą przyjemnością jest dla odwiedzanie Biedronki czy Carrefoura, albo rozmowa z ludźmi w kolejce - coś, co właściwie mnie zazwyczaj denerwowało, że ktoś mnie zaczepia, mówi o czymś co nawet nie bardzo interesuje mnie a ja się dostosowywać muszę, udawać, wysilać - zauważyłam, że mi tego naprawdę brakuje (!)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNapisałem, to co wcześniej założyłem napisać, ale masz rację, w kontekście tego co napisałaś to rzeczywiście zabrzmiało jak "dolewanie oliwy do stresu". Ale serio - uważaj na siebie - palacze mają więcej enzymów ACE2 na powierzchni komórek , przez które to enzymy wirus włazi do środka i przebieg choroby jest cięższy. Zwykle dosyć mocno dystansowałem się od tego czym żyje ogół społeczeństwa, ale tym razem to wszystko jest na serio.
OdpowiedzUsuńJa dwa dni temu nie mogłem już wytrzymać i poszedłem na zewnątrz połazić w maseczce w poszukiwaniu jakiegoś chleba. Dwie piekarnie były zamknięte,a przy innych kolejka na zewnątrz po kilka osób, w której nie chciało mi się stać. W końcu nic nie kupiłem,a i już wychodzić mi się nie chce.
A poza tym chyba przestraszyłem się Twoich emocji...
tak naprawdę to ja też się boję.
Usuńczasami. dokładnie tak - boję się czasami.
mam mieszane uczucia, już gdzieś o tym pisałam. wpadam w panikę niekiedy, choć chyba naprawdę coraz rzadziej już.
mimo wszystko, zagrożeniem jest przede wszystkim jakiś bliższy kontakt z innym człowiekiem (nosicielem), a ja ogólnie kontakt mam z ludźmi mały. myśląc logicznie, zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba by było mieć wyjątkowe "szczęście" by wyjść po zakupy lub na spacer z psem i akurat "nosiciela" spotkać, który w dodatku musiałby przecież na nas nakichać, nakaszleć albo nasmarkać - coś w tym stylu ;)
staram się zachować jakąś tam odległość od ludzi spotkanych gdzieś (jak przechodzę zbyt blisko, to oddech wręcz wstrzymuję).
ps. nie ma we mnie zbyt silnych emocji, naprawdę spokojna jestem, przynajmniej w tej chwili (to u mnie zmienne jest; zresztą wiesz).
Masz rację, że prawdopodobieństwo spotkania nosiciela jest niskie, choć okres wykluwania (bezobjawowy) wynosi do 14 dni i nigdy nie wiesz, czy w Twojej okolicy nie wybuchło już jakieś ognisko - no ale razem z tym też jest w sumie niskie.
OdpowiedzUsuńAle w moim życiu negatywne zdarzenia o bardzo niskim prawdopodobieństwie często się zdarzały...
Tu nie chodzi o Twoje emocje, to raczej kwestia mojej reakcji...ja uciekam.
ja właściwie mam w życiu sporo szczęścia... jakkolwiek by to nie brzmiało, bo przecież można by uznać, że to nieszczęście jednak - takie życie jak moje, w tym też "choroby" z którymi zmagam się. tylko że ja właściwie zawsze miałam świadomość tego, że to wszystko jest nic, wielkie NIC nawet, że są ludzie znacznie bardziej CHORZY, znacznie bardziej przez chorobę ograniczeni, znacznie bardziej nieszczęśliwi niż ja. zawsze miałam świadomość tego, że wielu zapewne oddałoby dosłownie WSZYSTKO by być na moim miejscu, co więcej - ja sama też raczej nie zamieniłabym swojego życia na inne, co w sumie oznacza, że doceniam to, co jest mi dane. właściwie to jest mało powiedziane... ja jestem naprawdę wdzięczna za to, że nadal żyję, choć od zawsze chyba robiłam wszystko by zabić się.
Usuńnieszczęśliwe to ja mogłam mieć co najwyżej dzieciństwo, a to co później jest już przecież moją winą - no, że odpowiedzialność za własne błędy, wszelkie decyzje, wybory, ogólnie całe życie, jest moja. nigdy nie winiłam nikogo bardziej niż siebie, nie spotkałam w swoim życiu nikogo, kto zaszkodziłby mi bardziej niż JA.
usunąłeś wiadomość z s* a właśnie przeczytać chciałam :)
Nie wiem, czy nawiązujesz do czegoś, co napisałem, może coś mi umknęło ?
OdpowiedzUsuńZa wszystkie moje winy i grzechy odpowiadam ja sam. Ale nie wszystko, co się wydarzyło w moim życiu jest moją winą. Jestem tylko słabym człowiekiem i mam jakiś limit tego, co mogę znieść. Kiedyś myślałem, że mogę sobie ze wszystkim poradzić sam, przy tym chroniąc własnej autonomii, ale nie dałem rady. Teraz jestem wrakiem człowieka.
W tamtym PW napisałem to samo, co tutaj w pierwszym wpisie.
po prostu napisałam w jaki sposób postrzegam to ja. niekoniecznie odniosłam się do Ciebie, właściwie zupełnie nie. opisałam swoje życie jedynie.
Usuńpewnie że nie na wszystko wpływ mamy, to oczywiste. mimo wszystko... większość tego, co w moim życiu złe, to moja wina (moja wola). zresztą i to usprawiedliwiać można jakimiś wczesnodziecięcymi doświadczeniami, wpływem środowiskowym, wychowaniem, etc. tylko, że to bez sensu w sumie. niczego to przecież nie zmienia.
trzymaj się M.
Dziękuję, odpiszę chyba już na pw
OdpowiedzUsuńObiecałem.Przepraszam.
OdpowiedzUsuńjak rozumiem chodzi Ci o wiadomość?
Usuńspokojnie, ja i tak poza kontaktami wszelkimi ostatnio.
już mi lepiej trochę, więc jeśli będziesz miał ochotę, potrzebę, cokolwiek, to zawsze się odezwać możesz.
Tak przeczytałem. To brzmi wszystko tak tajemniczo, że z jednej strony to ładne, a z drugiej nie kumam nic. Ale będę śledził nowe wpisy.
OdpowiedzUsuńhej :)
no cześć!
UsuńKarolcia żyje (napisałam u Ciebie), wszystko jest ok :)
ja to tak tylko sama do siebie tu. zazwyczaj piszę, gdy czuję się źle, w ramach autoterapii chyba.
najlepiej zawsze pisać dla siebie, ale warto zmierzać do stanu, żeby teksty też zewnątrz były do czytania.
Usuńjak z Karolcia wszystko ok, to sie ciesze.
czesc!
widzę, że się zarejestrowałeś u Krzysia. fajnie! to miły chłopak; ogólnie wszyscy tam fajni są.
Usuńmnie nie musi nikt rozumieć :)
tak sobie piszę tu...