nie do końca "podobają" mi się, nic mi nie dają szczególnego, nie to czego bym chciała, na czym zależy mi... e tam, a tam, e tam, a tam, eee taaam, ooojjj taaam, taaadaaam! mam trochę inne potrzeby jednak.
piątek, 28 lutego 2025
czwartek, 27 lutego 2025
obrazki
nie, jednak nic nie wiedzą, nic nie widzą, poza kreacją, rolą. to wszystko jest moje, ale to nie ja. chociaż z drugiej strony to czym jest ja? czym ja jestem? tzn. chodzi mi o to, że chyba nie tylko tym czym nie chcę być, zbiorem tego, czego w sobie nie lubię, czego nie akceptuję, z czym walczę, czego się wstydzę, etc. to ma być ja? bo skoro tamto co w sumie lubię, jest kreacją, rolą (bo w dużym stopniu jest, nie jest to postawa w pełni naturalna, jest świadomie przyjmowana, przedstawiana i "odgrywana" właśnie), to to czego nie lubię jest niewymuszone -> znaczy prawdziwe -> znaczy naturalne -> znaczy jest częścią mojej prawdziwej natury? przecież to też bez sensu, to też niezdrowe i błędne (wydaje mi się), nie mogę przecież zakładać, że tylko zło jest we mnie naturalne, że słabość, że choroba. no właśnie – choroba. to żadna natura, to zaburzenie. to, co w sobie lubię, jak i to czego nie lubię, jest zaburzeniem, chorobą jest.
********
...a tak poza tym to z tych teraz i w tej chwili ja chyba najbardziej koleżankę lubię.
czwartek, 20 lutego 2025
oczywiście o niczym innym nie myślę
piątek, 31 stycznia 2025
sobota, 18 stycznia 2025
jednak być musi
powiedziałam żeby się do mnie nie zbliżał. no może nie tak dosłownie, innych słów użyłam raczej, ale jednak. nigdy nikomu niczego nie obiecałam, przynajmniej nie bezpośrednio, nie wprost, chociaż moje zachowania sugerować mogą "coś tam". ojej! (albo) oj tam, sobie sugerować mogę cokolwiek chcę, trudno. trzeba słuchać co kto mówi, ze zrozumieniem słuchać, czytać, patrzeć i dostrzegać cały obraz, historię. ludzie nie zmieniają się z chwili na chwilę, nie zmieniają się dla kogoś, ze względu na, czy pod wpływem uczuć jakichś wielkich, jakich nigdy wcześniej nie przeżyli, nie doświadczyli, nie poznali. nie no, właśnie nie – przecież w tym nic nowego, wszystkie uczucia i emocje są mi w pełni znane, albo na tyle znane na ile mogły poznane być. chodzi mi o to, że nic nikogo w dorosłym życiu nie zaskoczy już, niewiele się może zmienić w człowieku w pełni już ukształtowanym, dlatego właśnie wspomniałam o historii, na którą dobrze by było zwracać uwagę (ja zwracam zawsze, to się dzieje tak po prostu, dzieje się samo; bardzo dobrze czytam ludzi, nie muszę jakoś wysilać się), to coś w rodzaju: poznaj przeszłość jednostki a i przyszłość przewidzieć możesz. znałam wielu "fajnych" ludzi i byli w moim życiu ludzie dla mnie w jakimś stopniu "ważni" i w jakimś sensie "bliscy" i mogłabym przecież już dawno (...) gdybym sobą nie była (no właśnie, w tym sens).
tak na marginesie: znajoma, można powiedzieć że koleżanka wirtualna, osoba, którą znam od lat i którą lubię, zdiagnozowała mi ostatnio os. h. tzn. sobie też zdiagnozowała, tzn. jej zdiagnozowali inni, a ona mnie ;D i jak tak sobie o tym pisałyśmy, to w sumie się zgodziłam z większością i pod wszystkim (prawie) się podpisałam. sporo jest zbieżności z n, tylko że ja wiem co mną (głównie) kieruje. zresztą... jestem niepowtarzalną mieszanką cech, skłonności, zachowań, jak każdy, nikt nie jest tylko diagnozą. też mi odkrycie. tak sobie tylko piszę.
potrzebuję
(sporo)
czasu
by wrócić
do "SIEBIE"
sobota, 11 stycznia 2025
że
boję się że to się nie skończy, a jednocześnie boję się, że skończy się
boję się życia bardziej niż śmierci i boję się, że nie przestanę się bać
tylko że to się nie nadaje na koniec, coś jeszcze, coś innego być musi
...a zresztą, to nie jest koniec i tak
poniedziałek, 30 grudnia 2024
cele, marzenia, pragnienia
jedno z moich marzeń męczy mnie, jedno z moich pragnień, chyba niezbyt zdrowych. nie chodzi o to, że realizacja wspomnianego pragnienia sama w sobie byłaby niezdrowa, ale o to, że nie za bardzo mam wpływ na to czy uda mi się je zrealizować, to źle. niezbyt dobrze, tym bardziej, że uczyniłam je jednym z głównych, a właściwie głównym, chyba nie ma niczego nad, niczego ponad tym. chociaż nie, to nie do końca tak, są rzeczy ważniejsze na pewno, tylko że wymyśliłam sobie ich realizację poprzez tamto jedno właśnie, tak jakby było to jedynym możliwym środkiem do osiągnięcia celów innych, pozostałych. to też niezbyt dobrze. nie no, właściwie nie – jest coś jeszcze, coś ponad wszystkim innym, ponad tym wspomnianym też (jednak źle napisałam) i to już zależne jest tylko i wyłącznie ode mnie, całe szczęście, tylko że możliwe, że ten drugi cel, ten od którego zaczęłam tu (mimo wszystko jest drugi w osobistej hierarchii ważności, to dobrze że ważniejsze jest to, co ważniejsze być powinno), ten na którego realizację wpływu nie mam w 100%, wpływa na moją motywację do osiągania celów innych, nawet tych wyższych, ważniejszych. to tak jakbym postrzegała to w ten sposób, że skoro i tak jeszcze nie mam tego co uczyniłoby mnie szczęśliwą, to po co dążyć do czegokolwiek innego, tak czy siak nie poczuję się przecież spełniona, pozostanie to na co wpływu nie mam, nie ma więc sensu spieszyć się z czymkolwiek innym, to inne łatwiej by przyszło gdyby (...), etc. tak nie powinno być bo mogę się nie doczekać przecież, mogę zaszkodzić sobie z czasem bardziej, to oczywiste zresztą że szkodzę sobie coraz bardziej, no i nie bardzo wiem co zrobić, jak się pozbyć tego celu, tego pragnienia które niezbyt służy mi, albo jak je odłożyć na bok, albo zmniejszyć jego wartość, bo nawet nie to by się go wyzbyć zupełnie, ale uczynić marzeniem pobocznym, dodatkiem jakimś, by niezaspokojenie tego pragnienia nie demotywowało mnie ogólnie, nie rozstrajało mnie. nie chcę się zabić z powodu czegoś tak (...) jesu, ja w ogóle nie chcę się zabijać. chcę żyć. chcę żyć. CHCĘ ŻYĆ. Martuś, odpuść sobie to na co wpływu nie masz, jasne że fajnie będzie jak się stanie, ale się stać nie musi. dobrze by było zmienić myślenie, nastawienie do tego celu konkretnie – że "fajnie by było, ale jak nie to też spoko" jw. sama nie wiem już. no tak, raczej tak, w ten sposób myśleć powinnam.