sobota, 14 września 2024

o.p.k. 3

mówiła też że babcia (nasza) była dla niej jak matka. no to poszła do "mamy" (to samo zresztą pomyślałyśmy – ja z mamą moją – gdy rozmawiałyśmy po pogrzebie).

piątek, 13 września 2024

o.p.k. 2

...i gdyby był to pogrzeb kogoś innego to prawdopodobnie K. by tam stała ze mną. tzn. chodzi mi o to, że głównie na mnie by skupiła swoją uwagę, że wśród tych wszystkich ludzi to właśnie mnie by szukała wzrokiem, to w moją stronę by szła. prawdopodobnie głównie ze mną by rozmawiała, głównie ze mną by spędziła ten czas. oczywiście pomijam w tej chwili jej najbliższą rodzinę, myślę raczej o sympatii do obcych-bliskich, zresztą w tego rodzaju grupowych spotkaniach idzie się zazwyczaj w stronę tychże właśnie, z powodu niezbyt częstego kontaktu, bo przecież z członkami najbliższej rodziny ma się z reguły kontakt na co dzień.

...i byśmy poszły zapalić jak dawniej gdy przyjeżdżałam do cioci będąc nastolatką. chyba właśnie to chciałam wczoraj napisać, że K pozostała w moich wspomnieniach tą właśnie sprzed lat i że (...) sama nie wiem, chyba tyle. 

po prostu z tych wszystkich "obcych bliskich" K była kimś więcej, prawie członkiem rodziny. mówiła chyba kiedyś, że jestem dla niej jak córka i chyba tak mniej więcej traktowała mnie. poza tym miałyśmy też wiele wspólnego z powodu problemów psychicznych, to oczywiste; sporo naszych rozmów dotyczyło tematów typu: odwiedzeni psychiatrzy, zaliczone psychotropy itp ;D 

tak było.

czwartek, 12 września 2024

o.p.k.

z reguły nie chcę ich wszystkich widywać, ale zauważyłam też coś, co chyba też regułą jest – prawie zawsze gdy już do jakichś spotkań dochodzi ja się w tym bardzo dobrze odnajduję. właściwie to powiedzieć mogę nawet, że w praktyce wszelkie takie "imprezy" poprawiają mi humor na jakiś czas. wszyscy ci ludzie – ci, z którymi kontaktu mieć nie chcę, lub w ostateczności, najrzadziej – z reguły cieszą się na mój widok, wszyscy lubią mnie. lubią mnie szczerze, to na pewno, to się czuje przecież. zresztą ja ogólnie jestem lubiana raczej. nie no, nie raczej – na pewno. niewielu ludzi nie lubi mnie. jeśli ktoś mnie kiedykolwiek nie lubił to raczej z powodu odbicia/odwzajemnienia tego co w stosunku do tej osoby wysyłałam ja. nigdy nikt mnie nie znielubił tak po prostu "sam z siebie" a przynajmniej sobie takiej sytuacji nie przypominam, ewentualnie nie wiem o tym, ale to mało prawdopodobne, jw. (sympatie wszelkie i antypatie są raczej łatwo wyczuwalne). 
no ale wracając do tego co dziś: tak więc "ucieszyłam" się widząc tych wszystkich ludzi, znajomych bliższych i dalszych, niektórych znajomych z widzenia jedynie, i nieznajomych zupełnie, to chyba nawet bez większego znaczenia, nie wiem. chociaż ten sentyment do ludzi których głównie z dzieciństwem kojarzę, jak L np. jak ją zobaczyłam to się uśmiechnęłam, na tyle szczerze na ile potrafię, ona na pewno się uśmiechnęła szczerze :) chyba zresztą pierwsza. L. zresztą ma w sobie ten sam urok co zawsze, jest urocza i śliczna pomimo wieku, niezależnie od wieku, pomyślałam sobie że pewnie będę taka na starość, lub że bym była może jeśli dożyję, i jeśli się emocjonalnie ogarnę bardziej, psychicznie. no może. coś miałyśmy wspólnego zawsze. przecież. przecież. zawsze. ja z L. (któż jej nie lubi? nie można chyba) podobnie jak z K. zawsze i przecież. ona w moich oczach, w mojej głowie, we wspomnieniach to nadal (...) no tak, może kiedyś. innym razem. mogłabym poświęcić jej więcej czasu. mogłabym, chociaż innym nie poświęciłam. wystarczy na dzisiaj, na teraz. muszę spać bo jutro. NO.

poniedziałek, 22 lipca 2024

po.i.przed

się zadziało samo, tak po prostu na luzie podeszłam do tego, no może niezupełnie, a prawie. jak na mnie to dużo to prawie, to prawie to prawie że wolność jest. tzn. była. by była. byłaby gdyby nie ten (...) no wiadomo. może nie ten czas. może dlatego też to wszystko tak na luzie, bo to nie ten czas, więc i nie trzeba się starać. nie trzeba udawać, nie trzeba grać, zresztą przed kim bym miała. chciałam już pisać, że możliwe, że to mi pomogło nawet, chociaż to nieprawda, szukam prawdopodobnie czegoś by zapełnić lukę w racjonalizacji jakiejś, albo to nie to, to wyjaśnienie niekoniecznie akurat (...) ale to też bez sensu. chodzi mi o to, że nic poza nie ma znaczenia (dla mnie nie ma), że nic nie ma wpływu tak naprawdę, tzn. wszystko da się wytłumaczyć, znaleźć przyczyny, powody, tylko że to są te luki wypełniane czymś przez umysł, tak po prostu, aby coś tam upchnąć bo czegoś w historyjce brakuje. tak jakby trzeba było. sobie uświadomiłam że nie trzeba, że niekoniecznie należałoby doszukiwać się czegoś więcej, że jakiegoś głębszego sensu i że (...) no NIE, właśnie nie. prawdopodobnie to nic poza zwierzęcymi odruchami, nic więcej. 

jest lepiej, prawie dobrze, być może. no i myślę że nie ma przyczyny, tak samo zresztą jak nie było przyczyny tego źle. źle było bo trwałam w tym "źle" a im dłużej w tym trwałam, tym bardziej to trwanie przygnębiało mnie. nie ma przecież dla mnie nic poza (jak wyżej). 

przez to wszystko, tj. przez TO, a nie wszystko, bo "wszystko" sugeruje jakby było coś jeszcze, jakby na to "wszystko" się wiele rzeczy składało, a prawdopodobnie nie jest to zbyt złożone (tak na marginesie: kurcze Marta, to plus) i nic poza tym co oczywiste na to WSZYSTKO nie składa się. wracając... przez TO się boję, znowu się boję, ale to normalne przecież, tylko że (...) to też nieważne już, w tym sensie nieważne, że nie zmienię przeszłości, czasu nie cofnę już, nie ma więc sensu zadręczanie się myślami o tym co było, można jedynie starać się o (...). jest lepiej więc PORADZĘ SOBIE Z TYM, tj. ze wszystkim, bez wysiłku większego, jeśli (wiadomo). 

tak na marginesie: K. zostawił coś, nie wiem czy nie specjalnie.

bosze... jak ja tęskniłam za tym co za chwilę, już teraz prawie.

wiem dokładnie czego potrzebuję.

się uda.

DZIĘKUJĘ.

niedziela, 14 lipca 2024

właściwie

DROGA

MIEJSCE

LUDZIE jako (do uzupełnienia z czasem)

DOM

PIENIĄDZE 

ZDROWIE 

ŻYCIE 

Moje ŻYCIE 

JA (!)

***

poza tym chcę psa

albo dwa 


sobota, 6 lipca 2024

nie do końca z powodu tego że

mam, może miałam, bo możliwe że to czas przeszły już, spore zahamowania przed pisaniem tu. chyba chodzi o pewnych ludzi, tzn o świadomość tego, że pewne osoby przeczytać to mogą, w związku z czym miałam blokadę przed opisywaniem swoich stanów emocjonalnych, tym bardziej tych, które z pewnymi osobami mogły wiązać się, tj. z pewnymi relacjami, czy... nieważne. zupełnie nieważne, bo to nie to dosłownie, to raczej obawa przed niezrozumieniem, niewłaściwą interpretacją tego o czym piszę, a o to nietrudno przecież. chodzi też o możliwość pomyłki – pomyłki w sensie takim, że jakiś człowiek odbiera osobiście coś, co w najmniejszym nawet stopniu jego nie dotyczy. z wieloma osobami przecież miałam kontakt w ostatnich miesiącach, ale z niewieloma takimi, które by dla mnie w jakikolwiek sposób liczyły się. nie chcę by jakiś ktoś pomyślał, że znaczy więcej niż znaczy. o bosze, jakie to narcystyczne (!) no ale jestem narcyzem i cierpię. popatrzcie na mnie, jak cierpię!!!* pomijając moje narcystyczne cierpienia i wracając do ludzi, o których nie mogłam pisać, albo przez których nie mogłam pisać, nic się nie zmieniło, to osoby które (...) jestem wyjątkowo stała w uczuciach, to jedyna zaleta moja.

zresztą ja chciałam też o rutynie, o schematach zachowań, rytuałach, nie wiem czy tu mogę Vaknina wstawić (?)

*naprawdę cierpię, ale nie potrafię się wczuć. 

czwartek, 2 maja 2024

nic nowego

przez chwilę nawet myślałam, że to może mieć znaczenie, że by mogło być z jakiegoś powodu ważne, wyjątkowe, no ale... to niemożliwe, jak zawsze, jak wszystko. wrócę do utartych ścieżek, schematów, podtruję się, zmęczę, by oczyszczenie jedyną słuszną drogą było, spełnieniem marzeń, celem samym w sobie. nie mam przecież żadnych innych celów, nigdy żadnego innego nie miałam i nigdy żadnego innego nie będzie. zadzwonię do mamy by nie martwiła się, posprzątam mieszkanie, umyję podłogę, meble, szklanki, siebie, na pewno kiedyś gdzieś o tym pisałam już, lata temu, pewnie lat kilkanaście. nie zmieniło się nic i prawdopodobnie nigdy się nie zmieni, od czasu do czasu przypomnę sobie tylko jak beznadziejne jest moje życie, z mojej winy, z mojej woli, że takim je sobie "uczyniłam" i z nudów chyba czynię, z braku jakichkolwiek uczuć, jakichkolwiek prawdziwych, poza szczerym smutkiem niekiedy, czasami, od którego zresztą też się szybko odetnę, nie ma problemu. powinnam być z siebie dumna, z tego jak wypracowane mam schematy radzenia sobie z całą tą beznadzieją, z bezsensem życia tak w ogóle. znam ludzi tkwiących w jakichś schizach, depresjach latami, u mnie stan obniżonego nastroju nie potrwa dłużej niż kilka dni, wiem przecież co zrobić by wrócić do SIEBIE. znajdę sobie z czasem jakąś nową fascynację być może, nawet ten smutek jest wtórny przecież, sobie obniżyłam poziom wszelkich neuroprzekaźników, to się naprawi do max dwóch dni.