jestem prawie pewna, że nie powtórzy się to w czasie wyznaczonym, jestem prawie pewna, że powtórzy się po. nie powinno tak być, to oczywiste, tylko że nie bardzo wiem co z tym zrobić. nie chodzi o ten jednorazowy błąd, tzn. nie o ten teraz, bo on naprawdę jest jednorazowy w tej chwili, ale było ich tysiące wcześniej, tysiące jednorazowych błędów, jednorazowych dni. chociaż nie, to też nie to, nie samo sedno, nie w tym rzecz raczej – to już było, minęło, to przeszłość jest (jasne że beznadziejna i jasne, że jej żałuję, ale czasu nie cofnę przecież). chodzi o to dopuszczam w przyszłości, albo nawet nie że dopuszczam, ja z góry zakładam, że tak się prędzej czy później stanie, że tak się stać musi, mówię sobie przecież: jestem prawie pewna, że powtórzy się (z czego te "prawie" to chyba dla ozdoby). jasne, że się powtórzy, skoro sobie na własne życzenie, z pełną tego świadomością, w głowie koduję informację, że nie ma innego wyjścia, że inaczej być nie może. to jest bzdura, Martuś, kompletna bzdura. wyjścia to nie będzie faktycznie z takimi "afirmacjami" we łbie. usuń to jakoś, wywal to z głowy.
ja wiem co mi przeszkadza, co blokadą jest, no i nie bardzo widzę rozwiązanie w tej chwili. niby wiem też co by mi pomogło, co miałoby, lub mogłoby pomóc (to założenie raczej, wyobrażenie, wizja jakaś, bo nie do końca konkretny plan), ale na tą sferę życia wpływ mam niewielki, znikomy, przynajmniej dziś. to trochę tak, jakbym czekała na lepszy czas, że jeśli się stanie (...) nie no, w tym coś złego jest, jakiś błąd, złe założenie, złe marzenie może nawet, do przewartościowania to, ja wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz