głównie ograniczenia męczą mnie. też mi odkrycie, ale jednak, tylko że przecież, bo gdyby, bo planowałam. no tak. tego nie powinno być dużo, nie tyle ile zazwyczaj, jak dotąd, jak na razie. zaplanuj coś innego. pozwól sobie w gorszych chwilach ograniczyć to, tzn. ograniczenia.
to nie do końca tak jak pisałam (wcześniej). wszystko jest smutne, gdzie bym nie zaglądnęła smutno jest. tzn. widać coś innego czasami, ale to powierzchowne, udawane, to nijakość przykryta fantazjami o tym kim chciałoby się być, o życiu jakim by chciało się żyć. to dotyczy zapewne wielu, choć inspiracją dla tych akurat kilku zdań stało się pewne wirtualne, kiedyś bliskie mi miejsce. przed chwilą zaglądałam, tak z sentymentu lub z nudów, jak to robię czasami i chyba smutno mi się zrobiło nawet, smutno z powodu tego co mówili też inni - bo każdy tam o każdym wszystko wie, tj. każdy wie o tym jak żałosne jest życie każdego innego, wszystkich pozostałych. nic się nie zmieniło, jest zupełnie tak samo - ci sami tam ludzie, te same problemy, i pomyślałam sobie że będą tam zawsze, że zostaną być może do śmierci, że nic innego nie mają. ja nie współczuję, bo współczuję nielicznym, i nie o to chodzi zupełnie, zresztą piszę o ludziach obojętnych mi, lub nawet tych, z którymi swego czasu "walczyłam" jakoś, jednak rozumiem to wszystko przecież. to tylko przykład zresztą, bo takich miejsc jest tysiące i setki tysięcy takich ludzi, choć to miejsce wspomniane wyjątkowo akurat wszelkich nieudaczników skupia; ludzi których w innych miejscach by nie chciano zapewne, którzy prawdopodobnie by się w innych miejscach nie odnaleźli na dłużej. pomyślałam, że jestem w lepszej sytuacji od wielu, mimo wszystko, że w porównaniu z niektórymi moje życie naprawdę w jakimś stopniu się zmieniło, że zmieniłam się ja może nawet. no tak, raczej tak, zmieniłam się. nie wiem czego bym chciała w tej chwili, ale wiem czego na pewno już nie. mimo wszystko smutne to jakoś tak, wszystko.
część poniżej o czymś innym już trochę, i nie wiem skąd ten ciąg skojarzeń, jaki jest związek pomiędzy. chyba to porównanie jakieś, tego kim lub gdzie kiedyś byłam, z tym kim i gdzie jestem dziś. tylko że smutne to TYM BARDZIEJ, bo o ile to wyżej jest już światem nie moim, to to niżej tylko moje jest.
smutne jest to, że ja wiem/czuję/widzę więcej niż inni i że cenię to, co cenić należy, że gdybym miała wyobrazić sobie szczęście, poza np. narcystyczną otoczką, lub poza wszelkimi mechanizmami obronnymi, albo gdybym miała wyobrazić sobie że już się nie boję, albo nie walczę - to przede wszystkim - że nie muszę się już bać, że nie muszę kontrolować emocji chociażby, bym nie musiała uciekać od siebie lub walczyć ze sobą już; tj. gdybym była trochę bardziej normalna, bo może niewiele; trochę bardziej zdrowa - to ja WIEM czego bym chciała i byłabym w stanie zbudować coś wyjątkowego, jak mało ludzi chyba, bo ludzie są naiwni, ślepi, głupi, słabi i popełniają masę błędów nie wiedząc o tym, tzn. nieświadomie, nie wiedząc co jest błędem, co jest wyborem złym, złą decyzją, niewłaściwą drogą. u mnie by tego nie było. u mnie nie ma: nie wiedziałam, nie dostrzegłam, zrobiłam coś nie wiadomo dlaczego. nie byłoby: nie poznałam się na człowieku, źle oceniłam, źle wybrałam. gdybym była zdrowa, tzn. bardziej, to (...)
zastanawiam się też w jakim stopniu ja jestem "niezdrowa" i co ja właściwie przez to rozumiem. w dużym stopniu, w znaczącym, być może największym (raczej tak) wszelkie moje problemy, wszelkie mogę, nie mogę, wszelkie ograniczenia, schematy działań, to skutek nałogów, uzależnień, które też zresztą same w sobie są skutkiem (jakichś głębszych problemów, zaburzeń osobowości, to jasne przecież) i GDYBYM... ok, jest lepiej, pod tym względem też, lub głównie, zostaw to na razie.
tylko że ja walczę o życie, właściwie dosłownie. to zdecydowanie odnośnie tego co wyżej; moje schematy zachowań mnie zabić kiedyś mogą. z drugiej strony, to ja walczę z nimi innymi schematami, ale nie bardzo inaczej potrafię, nie widzę innej drogi, pomijając. ja nie mogę sobie pozwolić na pewnego rodzaju stany, tzn. stany emocjonalne, specyficzne, określone, nie mogę w ten sposób, przynajmniej nie teraz, co nie znaczy że kiedykolwiek będę mogła, bo to też niepewne. jeśli się uda, to tak, ale nie obiecałabym nikomu czegoś takiego, nie dałabym słowa że (...) jeśli wygram ze sobą, lub GDY.
tak na marginesie, chyba jednak zdarza mi się tęsknić czasami: za konkretną osobą, lub tym co mogłoby się wydarzyć; za fantazją jakąś, wyobrażeniem, marzeniem. w sumie nie wiem o czym to wszystko, o wszystkim to trochę jest.
ząb mnie boli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz