czwartek, 7 lipca 2016

Ku Pamięci

no i mam prze... (u tej piii... tak to jakoś leciało, tak i TYLE, że już nie) VRT jako coś w rodzaju sekty, tajnego stowarzyszenia - coś więcej niż tylko T, również W. (pismo A) wszystko otoczone aurą tajemniczości, nie do końca jawne układy... był tam element "mafijności", pewnego rodzaju niebezpieczeństwa, czarnomagicznych działań, opętań, niejasnych wpływów (z P. W. i T.?) [...] trochę jak w sekcie, gdzie rządzi guru/boss.lub.boź.prawie - osoba bardzo tajemnicza, która po prostu JEST - wiadomo, że istnieje lecz trudno ją, JEGO właściwie, zobaczyć. spotkanie z NIM to zaszczyt, przywilej; nie każdemu to "tak po prostu" dane; trzeba być KIMŚ, przejść odpowiednią DROGĘ. (że się nie czepiła tej DROGI i tego KOGOŚ, w sumie dziwne, dlaczego? tak jakby wiedziała o TYM więcej niż ja, jakby udawała, że nie wie, choć udając powinna zapytać przecież, udając głupią, powinna grać). ja i M. tam, nie spotkałyśmy GO, zresztą ja nawet tego nie chciałam, prawdopodobnie z powodu wstydu, sama nie wiem dlaczego, więc mówię jej, że się bałam. - bałam się go i wstydziłam, sama myśl o jego WIELKOŚCI, o tym, kim ja przy NIM jestem (że nie jestem, że nigdy nie byłam i nie pozwoliłabym sobie BYĆ, gdybym nie została wybrana) M. była zwykłym fizycznym pracownikiem, ja natomiast pełniłam funkcję magiczną/ezoteryczną, nie jestem pewna czym dokładnie się zajmowałam (no i znowu - spodziewałam się dodatkowego pytania, bo jak ja mogę nie wiedzieć, nie pamiętać, nie mieć pewności - a tu NIC, ani słowa, jak ona beznadziejnie gra; wchodzę w to, kontynuuję) podejrzewałyśmy - ja i M. - ich (głównie R. i N. nad nimi oczywiście AR jako Bóg stowarzyszenia) o jakieś "czarne" interesy, o przekręty. wiadomo było, że coś ukrywają. - co? a ta się mnie pyta CO TAKIEGO ROBILI? że niby nic to nawadnianie ... nawadniali (?) ziemię ... i SKĄD te węże i DOKĄD? no przecież mówię, że nie wiem. nie wiadomo. podejrzewałyśmy, że z działek, które były może jakieś 0,5-1km dalej. mówiłyśmy - być może R. jest właścicielem jednej z nich? no więc tłumaczę tej [...], że nawadnianie nie było niczym dobrym, zresztą nie wiedziałyśmy czemu ma slużyć, być może był to skutek uboczny innych dzialań, a sam w sobie nie miał określonego celu... to WSTRĘTNE błoto rozprzestrzeniało się bezustannie, niszcząc, zabijając [...] - no ale przecież żyjesz, znaczy udało się przeżyć? (i co ma znaczyć ten uśmieszek? idiotka) - no jakoś się udało, jak widać (staram się odwzajemnić uśmiech, tak samo głupi, chyba ironiczny, nawet nie wiedziałam, że mnie na to stać w danej chwili, gratuluję więc sobie, myśląc "nigdy więcej" ... jednak kontynuuję) - rozmawiałam głównie z N. który kłamał. to było w autobusie, być może w autokarze. (a ta znowu - być może? czepiając się słówek, dlatego zapamiętałam, no ku... może być być może, może nie być, nie pamiętam, nie muszę, w ogóle nie muszę o tym mówić i nie w tym rzecz nawet, głupia babo, autobus, autokar, co za różnica... a jednak GRA) szukałam... czegoś szukałam... - czego szukałaś? - nie wiem, nie pamiętam. wstałam, później uznałam, że idę w złą stronę, że nie wiem po co wstałam. podeszłam do N. nachyliłam się nad nim patrząc mu w oczy - wiem, że kłamiesz, powiedz co tam robicie?! ciągle kłamał. mówił coś o piśmie (A), kilka razy pojawiło się słowo WIARA (w nawiązaniu do pisma), coś jakby pomyłka, dlaczego akurat taka? w podtekście było też coś o umysłach, w tym też moim, i o wpływaniu na [...] wysiadłam, on za mną, chyba mnie goniąc, biegnąc za mną, więc musiałam uciekać... - dlaczego? - nie wiem, chyba dostałam coś, lub ten wpływ...
złapał mnie za rękę, to jest pewne, nie wiem już o czym jej powiedziałam, w sumie winy w tym mojej najmniej, interesuje mnie PRAWDA, którą ukrywacie i żeby to jeszcze pozostawało bez wpływu na inne osoby, żeby to była tylko wasza prawda, no ale nie, rozprzestrzenili to...

(to nie był koniec - końca nie przedstawię - koniec jest)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz